Joanna Szarańska Na tropie miłości 01 Wesz czeka na miłość
Poranek był cudownie słoneczny. Choć uliczki ocieniały kamienice, Alicja zerknęła w niebo, szukając ciepłych promieni słońca. Nieliczni przechodnie uśmiechali się przyjaźnie na widok tej niezwykłej kompanii: młodej, płomiennowłosej kobiety, staruszki w eleganckim kapeluszu oraz radośnie drepcącego rudego psiaka z pióropuszem ogona zuchwale celującym w błękit nieba. Ala zaśmiała się radośnie. Także babci Trudzi udzielił się wesoły nastrój. Przystanęła pod balkonem jednej z kamienic i zadzierając głowę, gmerała przy rondzie kapelusza. Policzki staruszki delikatnie się zaróżowiły. To efekt przechadzki czy kosmetyków? –
pomyślała Alicja i podążyła wzrokiem za spojrzeniem prababki.
W następnej chwili zachwiała się na nogach.
Na balkonie pierwszego piętra stał młody mężczyzna i prężąc w słońcu opalone ramiona, rozwieszał na cienkim sznurku białą koszulę. Na sobie miał tylko luźne bokserki. Babcia Trudzia wpatrywała się w młodziana jak zaczarowana. Z gardła Alicji wyrwał się jęk.
– Babciu! – wykrzyknęła zduszonym głosem.
Jej okrzyk zaalarmował właściciela białej koszuli. Mężczyzna wykonał
półobrót i zerknął przelotnie w kierunku stojących pod balkonem kobiet.
Potem wypadki potoczyły się bardzo szybko.
Najpierw spojrzenie mężczyzny spotkało się ze spojrzeniem Alicji i dziewczyna rozpoznała w nieznajomym gagatka spod Kulawego Bociana, który tamtego wieczoru tak bezdusznie kpił z niej i z Groszka! Mężczyzna najwyraźniej też ją rozpoznał, bo zrobił ruch, jakby zamierzał pochylić się nad balustradą i coś do niej krzyknąć. W następnej chwili bokserki mężczyzny opadły i…
– Och! – zawołała babcia Trudzia.
– Aaaa! – wrzasnęła Alicja, dopadając do starszej pani i szczelnie osłaniając jej oczy. Sama również zacisnęła mocno powieki.
– Puść mnie, młoda damo! – wyrzęziła prababka, usiłując oswobodzić się z ramion dziewczyny.
– Zamierza babcia oglądać tego… tego… ekshibicjonistę? – warknęła Ala.
– Ja? – Ton starszej pani ociekał niewinnością. – Przecież ja jestem ślepa!
– Dobra, dobra! – prychnęła znacząco Alicja. – Już ja tę babci ślepotę poznałam!
– Ale…
– Żadne „ale”! – warknęła młoda kobieta. Ostrożnie uchyliła powieki i zerknęła na balkon. Mężczyzna zniknął. Odetchnęła z ulgą, mocniej ujęła prababkę pod ramię i szybko pociągnęła ją chodnikiem w kierunku kolejnej przecznicy. Kto wie, co takiemu zboczeńcowi przyjdzie do głowy? Może zaraz wypadnie na ulicę i podejmie pościg? Pokręciła głową zdegustowana. Nie dość, że bezczelny wesołek, to jeszcze… – Idziemy! –
oświadczyła stanowczo. – No co tak babcia kroku zwalnia? Tak się babci na zabiegi spieszyło!
– Młoda damo, nie każdy wygrywa nogi na loterii. Weź, proszę, pod uwagę mój wiek! – Babcia Trudzia z chytrym uśmieszkiem zerknęła przez ramię. – Poza tym damie nie wypada ganiać z wywieszonym językiem jak pierwszej lepszej trzpiotce! W progi Pieścidełka wkroczymy z dystynkcją!
– Z dystynkcją, ja cię kręcę! – Ala rzuciła okiem za siebie. Na szczęście nikt ich nie ścigał. Po właścicielu białej koszuli, opalonych ramion i…
hmmmm, zbyt luźnych bokserek pozostało tylko wspomnienie.
– Musisz jednak przyznać, Alicjo, że to był bardzo przystojny młody mężczyzna. Uważam, że świetnie byście do siebie pasowali! – bąknęła nagle prababka.
Alicja uśmiechnęła się pod nosem.
– Tak babcia uważa? I tak mu się babcia dobrze przyjrzała? A podobno niedowidzi…
– Owszem, niedowidzę, niedowidzę. Jednak czasami mam takie przebłyski, że widzę aż za dobrze! I to był właśnie taki przebłysk.
Widziałaś tę karnację? Czyste złoto! – Starsza pani cmoknęła ukontentowana.
– Karnacja, mówi babcia? – Alicja uniosła brwi. – A mnie się wydaje, że facetowi od złota bardziej by się przydała porządna guma do majtek! Jak babcia uważa?
– Cóż… – Starsza dama dotknęła ronda kapelusza i umknęła wzrokiem w bok. – Przyuważyłam, że nie tylko karnację ma imponującą…
– Niech babcia pamięta, że nie wszystko złoto, co się świeci!
– Złoto, nie złoto, ten spacer do Pieścidełka dobrze nam zrobił, prawda?
– Staruszka zachichotała. – Zawsze to inaczej, gdy się człowiek z rana przewietrzy, dotleni…
– Tak, ja właśnie widzę, że z tego dotlenienia to się babci krążenie poprawiło i rumieńców dostała! –