Categories
Moje opowieści

Cena szczęścia

Małgorzata pospiesznie wyszła ze szpitala, szła ulicą przełykając łzy. Nie mogła uwierzyć , że coś takiego spotyka właśnie ją diagnoza nie pozostawiała złudzeń nowotwór tkanek miękkich w bardzo zaawansowanym stadium. Nie bawiła się w będzie dobrze po prostu spytała lekarza .
Jak długo?
Może pół roku , bardzo mi przykro powiedział młody lekarz.
Ta odpowiedziała i wyszła z gabinetu.
Do domu dotarła po północy, na całe szczęście była sama w domu. Mogła dać upust żalowi i wściekłość.
Za co to do cholery za co? Krzyczała patrząc na obrazek Matki Bożej.
Po godzinie miotania się po domu zasnęła.
Rano postanowiła zapomnieć o wszystkim , nikt naprawdę nikt nie może się dowiedzieć co się stało . Ubrała się i starannie wymalowała, nawet w brew samej sobie zjadła pożądne śniadanie i wyszła do pracy.
Pracowała od czterech lat w w przychodni Medived, kiedy ukończyła studia pielęgniarskie to było jej największe marzenie .
Weszła do przychodni i skierowała się do pokoju dla personelu, ubrała roboczy mundurek i skierowała się do pokoju zabiegowego. Grupka pacjętów już czekała .
Dzień dobry powiedziała i zaprosiła pierwszą osobę.
Mierzenie ciśnienia pobór krwi. Następny.
Do piętnastej czas spędziła pobierając krew , robiąc zastrzyki i opatrunki.
Wracając do domu zrobiła zakupy, wstąpiła też do cukierni po jakieś ciastka.
W domu zastała już rodziców i brata.
Cześć krzyknęła od drzwi jak bawiliście się w Zakopanem?
Cześć pracy odkrzyknęli chórem dobrze zaczęli mówić jedno przez drugie.
Maciek co ci się stało krzyknęła , gdy stanęła w progu kuchni i zerknęła na siedzących wokół stołu.
Nic takiego odpowiedział jej nastoletni brat , po prostu nie wyhamowałem na nartach.
Ale co złamanie ?
Nie ręka jest mocno stłuczona i lekko zwichnięta na wszelki wypadek lekarz założył szynę gipsową.
O Na całe szczęście . Co na obiad?
A dzisiaj królewska uczta zatarli ręce panowie. Barszcz czerwony z uszkami i roladki drobiowe w sosie serowym.
O to naprawdę uczta uśmiechnęła się Gosia pójdę tylko umyć ręce i zaraz będę.
Po obiedzie i szarlotce z lodami czuli się jak nadziane gęsi.
Kolejne dni nie przynosiły nic nowego praca dom spotkania z Darkiem. Pewnego marcowego dnia Darek zaprosił Małgosie na uroczystą rodzinną kolacje, siostra miała im coś przekazać czy jakoś tak.
Dziewczyna postanowiła wyglądać pięknie rozpuściła włosy i wyprostowała lekko podkręcając końce prostownicą. Ubrała długą szafirową sukienkę i specjalnie do niej dobrane granatowe szpilki i taką samą torebkę. Była gotowa zamówiła taksówkę i pojechała do domu Dariusza. Posesja domu była porządnie odśnieżona a od bramki do domu prowadziły wbite w śnieg lampki solarne. Zapukała do dużych dębowych drzwi. Otworzyła pani Hania mama Darka .
Gosiu jak ty pięknie wyglądasz chodź bo ziąb powiedziała zagarniając dziewczynę do środka. W domu czuć było przyjemne ciepło, chodź kochanie wszyscy siedzą w salonie powiedziała pani Halinka i ruszyła przodem.
W salonie siedzieli naprawdę wszyscy rodzice i rodzeństwo Darka oraz jej własna rodzina. O co tutaj chodzi pomyślała patrząc na wszystkich ze zdziwieniem.
Darek wziął ją za rękę i posadził obok siebie , po chwili dostała filiżankę kawy i talerzyk z ciastem. Patrzyła na swojego chłopaka nic nie rozumiejącym wzrokiem, spokojnie Gosiek spokojnie powiedział i pogładził jej dłoń.
Kiedy wszyscy już siedzieli przy stole wstał i stuknął widelczykiem do ciasta w kieliszek .Wszyscy umilkli a wtedy Darek przykląkł na jedno kolano i z otwartym pudełeczkiem w dłoni spytał.
Gosiu czy zostaniesz moją żoną?
W jednej sekundzie przez jej głowe przetoczyło się tornado myśli postanowiła nie ranić ani jego ani siebie.
Tak odpowiedziała ze łzami w oczach.
Wszyscy bili brawo a rodzice obojga ocierali łzy wzruszenia.
To co gorzko zakrzyknęli wszyscy i para zatonęła w pocałunku.

Przez następne dni uśmiech nie schodził z twarzy Gosi była najszczęśliwsza na świecie nie zaprzątała swojej głowy myślami co dalej , wierzyła , że będzie dobrze. Kiedyś w pracy usłyszała jak dwie starsze panie rozmawiają o świętej Ricie, zaciekawiło ją to i usłyszała z dalszej rozmowy , że to święta od spraw beznadziejnych.
Postanowiła poczytać w domu kim była święta.
Po pracy dopadła komputera i dowiedziała się że święta Rita a właściwie Marita pochodziła z Włoch, i jest patronką w sprawach beznadziejnych, poniżanych oraz małżeńskich,. Kilka dni biła się z myślami co robić odkąd zachorowała nie chodziła do kościoła. Postanowiła spróbować i codziennie odmawiała modlitwę do świętej Rity.
Termin ślubu zaplanowali na dwudziestego pierwszego września, zarezerwowali salę, orkiestrę i z radością oczekiwali na nadejście tego dnia. W kwietniu spotkała ich niespodzianka podczas badań okresowych wyszło na jaw , że Małgosia jest w ciąży.Jakaż była ich radość teraz meblując nowe mieszkanie zastanawiali się czy będzie to chłopiec czy dziewczynka i jak pomalować pokój?
Najlepiej jakoś neutralnie na zielono albo na żółto mówiła Małgosia.
Daj spokój nie pozwole żeby mój syn miał żółty pokój jak jakaś dziewczynka.
A jeśli będzie dziewczynka?
To nie pozwole żeby miała zielony pokój jak jakieś niewiadomo co przekamarzał się Darek.
Wspólne wakacje spędzili w Mrągowie, codziennie spacerowali uliczkami miasta a popołudniami wylegiwali się na plaży i pływali w jeziorze. To miejsce jest urokliwe mówiła Gosia .
Tak masz racje .
Siedzieli na jednej z ławeczek na długim molo i obserwowali jezioro oraz mijających ich ludzi, dokąd oni tak pędzą?
Dzisiaj mają być jakieś koncerty masz ochotę iść? Spytał Darek.
Jakoś nie bardzo chodźmy w stronę hotelu może znajdziemy po drodze jakąś lodziarnie.
W maleńkiej lodziarni „ Domowe i zdrowe” zjedli po trzy lody , które naprawdę były pyszne Gosia skusiła się na miętowe z kawałkami czekolady, miodowo makowe i śmietankowo mascarpone lody były naprawdę pyszne i obżarci jak bąki trzymając się za ręce szli w stronę hotelu.
Ponieważ ciąża była już w zaawansowanym stadium Gosia całe dnie spędzała w domu, jej główne zajęcia skupiały się na buszowaniu w internecie i skupowaniu coraz to nowszych gadżetów dla dziecka. Podczas ostatniego badania okazało się , że będzie to dziewczynka Małgosia postanowiła , że da jej na imię marita ponieważ wiedziała komu zawdzięcza to szczęście.
Dzień dwudziestego pierwszego września zbliżał się wielkimi krokami, ostatnia przymiarka sukni ślubnej .Aż wreszcie nadeszła ta sobota.
Małgosia od rana jeździła po mieście odwiedzając fryzjerkę, kosmetyczkę i na końcu krawcową. Nie zapomniała o tradycji coś nowego suknia i bielizna, coś starego brożka po babci Jadzi zapięta tuż przy dekolcie sukni, coś pożyczonego pożyczyła od mamy kolczyki i oczywiście coś niebieskiego czyli błękitne buty. Limuzyna z państwem młodym podjechała pod kościół. Najpierw wysiadł pan młody i w podskokach dobiegł do drugich drzwi otwierając je przed panią młodą.
Do ołtarza zaprowadziła pana młodego mama . Małgosia szła pod rękę z tatą w takt pieśni ave Maryja. Kościół był pełen gości, pięknie ubrany w białe róże u stóp ołtarza stał zdenerwowany pan młody. Gosie rozbawił widok FDarka trzymającego jak by się wydawało fason jednak wstrzymywane co 5 sekund powietrze okazywało oznaki zdenerwowania. Po ceremonii państwo młodzi zostali obrzuceni ryżem grosikami oraz cukierkami przez rodzinę i znajomych. Przyjęcie odbyło się w domu weselnym obrączki. Od drzwi gościom wręczano kieliszki szampana państwo młodzi stojąc na środku Sali przed kelnerem z tacą , na której widniał chleb, miseczka z solą oraz dwa kieliszki. Młoda para odtańczyła pierwszy taniec przy piosence celine dion hearth will go on, a następnie wszyscy goście bawili się na całego przy wynajętym zespole tanecznym. O północy Darek rzucił muchą prosto w brata natomiast welon wypadł na tańczącą w kole dziewcząt sąsiadkę Darka osiemdziesięcioletnią panią Danusie wszyscy zginali się ze śmiechu widząc tą parę .
Następny dzień zleciał młodemu małżeństwu na odpakowywaniu prezentów oraz kopert . Od rodziców Małgosi dostali zmywarkę i pralkę , od rodziców Darka lodówkę natomiast brat i siostra Dariusza ufundowali im kołyskę.
Darek bardzo opiekował się żoną która była już w ostatnim trymestrze ciąży. Małgosia spakowała torbę do szpitala już w listopadzie. I tydzień przed terminem została odwieziona przez męża do szpitala.
Podczas głębszych badań wyszedł na jaw nowotwór , Pani Małgosiu ja nie wiem czy będzie pani w stanie urodzić mówił lekarz rozkładając ręce. Pani organizm jest bardzo słaby czemu nikt wcześniej nie robił pani wszystkich badań?
Ja wiedziałam o raku od pół roku wiem, że mogę umrzeć podczas porodu ale nie przeraża mnie to ,bo naprawdę ciesze się , że mogłam tak długo żyć.
Po powrocie na salę Małgosia postanowiła napisać pożegnalny list dla każdego .
Marita urodziła się dwudziestego czwartego grudnia o godzinie 18:15 dostała 10 punktów w skali apgar i ważyła 3, 51 kg przy 45 centymetrach. Małgosia tuliła do piersi swoją córeczkę. Ostatkiem sił odłożyła ją do łóżeczka i okryła kocykiem. Wielkie łzy spływały po jej policzkach kiedy zasypiała tej nocy.
Kiedy się obudziła przy jej łóżku stała kobieta w habicie z różą w dłoni chodź kochanie już czas powiedziała i ujęła Małgosie za rękę. I poszły w stronę światełka. Kiedy się tam znalazły Małgosia poczuła radość i szczęście.
Następnego dnia szczęśliwy Dariusz przyszedł na salę gdzie leżała Małgosia. Zastał dwa zasłane łóżka poszedł więc do dyżurki myśląc , że żona została przeniesiona na inną salę. Zapłakana pielęgniarka przytuliła go i wręczyła kopertę.
Darku
Wiedziałam od lutego , że mam raka nie chciałam was martwić. Chciałam przeżyć moje ostatnie dni najlepiej jak umiałam . Dzięki tobie byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie zostałam żoną i matką mogłam cieszyć się życiem najlepiej. Proszę zaopiekuj się Maritą i moimi rodzicami będziecie sobie teraz potrzebni. Małgosia

EltenLink