Categories
a co u mnie?

Ciociu chyba mi wyszło masło :d

Mojej kuzynki córka, używając mojego starego przepisu na tiramissu samodzielnie próbowała zrobić to ciasto. Marysia ma 11 lat i postanowiła udowodnić swojej mamie, że sama zrobi ciasto. Dostała odemnie przepis, i po zakupieniu potrzebnych produktów w piątek zabrała się do roboty. Ponieważ mojej kuzynki nie było w domu postanowiła ją zaskoczyć. Najpierw ułożyła wszystkie biszkopty w brytfance i zalała je kawą. Następnie wzięła się do ubijania śmietany trzydziestki z cukrem pudrem. Pierwszy telefon.
Ciociu bo mi wyszło chyba masło.
Jak to ci wyszło masło kochanie ? A dobrze śmietanę schłodziłaś?
Tak, ciociu to ja nie wiem.
Poszła do sklepu i spróbowała kolejny raz.
Znów telefon do mnie.
Uzgodniłyśmy, że przyjadę autobusem i jej pomogę.
Kiedy przeczytałam na komórce przepis już wiedziałam co jest nie tak.
Mańka, a czytałaś dalej co jest napisane?
Nie, a co?
No, bo dalej jak byk jest napisane, że śmietanę cukier puder i mascarpone ubijamy.
Mikser wziął się do roboty, aja odlałam kawę z kompletnie rozmoczonych biszkoptów. I reszta już poszła gładko. Ja zmyłam się nie zostawiając po sobie Śladu. Ustaliłyśmy z Marynią, że ciasto robiła sama nikt nie pomagał. :d
A w sobotnie popołudnie razem z rodzicami zostaliśmy przez kuzynkę zaproszeni na kawę i degustację ciasta. I cóż kuzynka się nie mogła nachwalić swojej zdolnej córci.
Oj zdolna, a jaka sprytna. :d

Categories
a co u mnie?

Dostałam pracę !

Ja widziałam jak wychodziłam ze Złotych tarasów…
Witajcie kochani ostatnio mało się udzielam ponieważ dostałam pracę. I w celu podpisania umowy, poznania pracodawcy i współ pracowników musiałam udać się do Warszawy. A ponieważ warszawska filia mojej firmy mieści się w Złotych tarasach to można było połączyć przyjemne z pożytecznym. I taką pracę to ja rozumiem. O 6:50 pkp intercity wtoczył się o dziwo bez spóźnienia na tarnowski dworzec. Objuczona w torebkę plecak i torbę sportową po brzegi wypchaną wałówką dla kuzynki wsiadłam do pociągu.
Wygodnie rozsiadłam się w fotelu z torbą pod nogami a resztą bagaży na kolanach. Podróż upłynęła mi na słuchaniu muzyki i przeglądaniu internetu.
O 11:10 wysiadłam z pociągu na dworcu Warszawa centralna i po wyjściu z peronu skierowalam się w stronę galeri to znaczy nie ja się skierowałam a nawigacja mnie pokierowała. W przejściu z dworca do galerii miał na mnie czekać dyrektor handlowy, który zajmował się moim przypadkiem.
I właściwie to on rekrutował na stanowisko, o które się starałam.
Cała w nerwach dotarłam do miejsca spotkania i zaczęłam dzwonić do pana Daniela. Po kilku minutowej rozmowie dowiedziałam się , że już biegnie. I faktycznie po chwili stanął obok mnie. Po przejściu przez galerię i jazdą windą w górę weszliśmy do dużego pomieszczenia. W sali konferencyjnej czekało na mnie trzech panów czyli dyrektor firmy, dyrektor logistyczny oraz informatyk.
Posadzono mnie biedną sierotkę Marysię przed tym męskim gronem, do którego dołączył pan daniel i rozpoczęła się normalna rozmowa.
Musiałam panom udowodnić, że potrafię wysłać i odebrać e-maila, stworzyć dokument tekstowy czy skompletować kilka plików w jeden folder i zabezpieczyć go kluczem oraz wysłać w załączniku e-mailowym.
Następnie zostałam przepytana co wiem o transporcie jak on wygląda i tak dalej. Tu mogłam panów zagiąć w końcu oglądało się tvn turbo i mega dostawy czy ciężarówką przez świat. Pan Damian czyli główny dyrektor myślał, że zagnie mnie pytaniem czym jest ciągnik siodłowy no ale Sysia się nie dała.
Sprawnie odpowiedziałam , że jest to pojazd mechaniczny służący do przemieszczania naczep, które nie posiadają przednich kół podpieranych na specjalnym siodle znajdującym się w tylnej części ciągnika.
Jeszcze na koniec zostałam zapytana co wiem na temat firmy. Bez mrugnięcia okiem odpowiedziałam, że firma zajmuje się transportem po całej europie oraz kilku krajach ameryki południowej. Przewozimy kontenery ale również załadunek paletowy czy drobnicę. Drobnica czyli małe paczki.
Zapadła cisza a kontaktujący się ze mną wcześniej pan Daniel spytał a skąd to pani wie?
No , przecież wszystko jest napisane na waszej stronie internetowej odparłam.
Witamy na pokładzie powiedział Damian i uścisnął mi dłoń.
Po podpisaniu umowy i omówieniu szczegułów Daniel pomógł mi dotrzeć na postój taksówek a z tamtąd popędziłam w stronę ulicy Herbu Janina do mojej kuzynki.
Zadzwoniłam do niej, że wyjeżdrzam. Na parkingu przed osiedlem czekał na mnie syn kuzynki wziął odemnie torbę plecak i poszedł w diabły a biedną ślepą ciotkę zostawił. Wyjęłam więc telefon z torebki i zadzwoniłam do kuzynki, że jak już Bubuś dotrze z moim bagażem to niech będzie łaskaw wrócić i po ciotkę.
Po Chwili Kubuś, na którego pieszczotliwie mówię Bubuś wrócił i powiedział to co ciociu może pójdziemy na lody?
Uśmiechnęłam się i powiedziałam no chodź, chodź. Poszliśmy więc do niedalekiego parku na lody to znaczy Bubuś na lody a ciotka na mrożoną kawę.
Kiedy najadł się już lodów po pachy przytulił się i powiedział ciociu ale wiesz nigdzie nie byliśmy dobrze?Bo mama nie da mi deseru. Dobrze przecież powoli szłam bo pokazywałeś mi osiedle uśmiechnęłam się.
Ty jesteś moją najfajniejszą ciocią usłyszałam w odpowiedzi. Tylko wytrzyj gębę podałam mu mokrą husteczkę bo jak mama zobaczy jakieś ślady to nici z naszej konspiracji odpowiedziałam . No chodź idziemy.
Popokonaniu kilku schodów weszłam do mieszkania kuzynki. A was co wcięło spytała.
Mie Kubuś pokazywał mi osiedle plac zabaw, ławeczki fajnie tu macie odpowiedziałam witając się z nią.
Po obiedzie wybrałyśmy się z kuzynką na zakupy. Ja poszalałam w The body shop i kupiłam kilka pięknie pachnących maseł do ciała a moja kuzynka w dziale dziecięcym h & m wypatrzyła śliczne sukienki dla dziewczynek.
Kiedy wróciłyśmy dowiedziałam się , że Kubuś wraca ze mną wieczorem do Tarnowa, bo jedzie do babci na wakacje.
Podróż minęła całkiem przyjemnie.
Przedewszystkim ledwo pociąg ruszył młody wziął się za wciąganie. Wciągnął wszystko co moja kuzynka spakowała mu na drogę czyli 3 seven daysy, paczkę m m ków, jogurt pitny, jabłko i wypił na raz pół butli coli. Po tym wyczerpującym pochłanianiu beknął rozsiadł się w fotelu i oddał grze na nintendo. Po dwóch godzinach znudził się i oczywiście zgłodniał więc wyprawa do warsa w celu nabycia pierogów ruskich i kubka żurku oraz dwóch batonów.
Ponownie się nażarł i dojechaliśmy do Tarnowa bez żadnych incydentów a drżałam, że po takim obrzarstwie jazda do rygi nas nie minie. Z ulgą oddałam Kubusia w ręce babci a sama z tatą skierowałam się na parking. Nie ma jak w domu :d

EltenLink