Rupert Cook i magiczna szkoła latania
15 letni Rupert mieszkał w Tarnowie razem z ciotką Danką, wujem Leonemich dwoma wstrętnymi synami i babcią . Kuzynowie ponieważ byli starsi dokuczali chłopcu wyśmiewając to że ma dobre stopnie czy głupie imię. Był poniedziałkowy poranek Rupert jak co dnia szykował się do szkoły. W plecaku leżał już strój do lekcji magi książki zeszyty oraz drugie śniadanie. Pośpiesznie dokończył śniadanie, włożył kurtkę i buty i pobiegł na przystanek. Po drodze spotkałHanię Zakrzewską koleżankę z klasy ,którą bardzo lubił.
Cześć Hania
Hej Rupert co u ciebie ,zrobiłeś zadanie z wróżenia?
Tak zrobiłem a ty?
Daj spokój całą noc męczyłam się z tą cholerną kulą i nic w niej nie widziałam
A stukałaś różdżką ?
O masz zapomniałam o tym zupełnie , może zdążę w autobusie coś na szybko wywróżyć mam nadzieje
Jasne chodź wsiadamy. Oboje zajęli miejsca obok siebie i autobus ruszył w stronę szkoły. Szkoła znajdowała się w drugiej części Tarnowa konkretnie na górze świętego Marcina potocznie zwanej marcinką. U zbocza góry można było widzieć w oddali duży budynek szkoły. Po drodze mijali rozległy sad owocowy oraz należący do terenów szkoły park w którym na przerwach obiadowych rzucali się śnieżkami.. z bliska szkoła prezentowała się jeszcze lepiej, cały budynek pomalowany był w zależności od profilu części szkoły. A zatem jedna ściana był to obrazek chmur, deszczu, śniegu burzystych piorunów czy granatowych chmur jak łatwo się domyśleć był to profil o wdzięcznej nazwie Pogodynka. Kolejna ściana budynku była czarna z wielkiim srebrnym księżycem czyli czarno księstwo, trzecia z koleiściiana była granatowa na niej zaś lśniły gwiazdy czyli astronomia nadzwyczajna. Ściana profilu na który chodził Rupert była błękitna na środku zaś widniała różdżka na latającym dywanie. Z pozoru szkoła wyglądała jak każda normalna szkoła niezwykłe były sale do nauki latania czy magi . Do Sali do nauki latania wchodziło się dużymi okrągłymi drzwiami i kto nie wiedział że na progu trzeba zawołać dywan do mnie spadał w dół gdyż sala była głęboka wysoka i szeroka . Drzwi do Sali magi ai czary była ogromną szklaną kulą w której można było ćwiczyć prze różne zaklęcia bez obawy że wydobędą się poza sale i komuś zaszkodzą. Rupert właśnie wbiegał na pi ętro gdy zobaczył ogromny plakat na tablicy ogłoszeń olimpiada Magi główna nagroda Nauka w szkole lotnictwa magicznego w Krakowie. Rupert bez wachania wpisał swoje nazwisko na listę zgłoszeń i ruszył do klasy. Pierwsza lekcja czyli przewidywanie przyszłości było ulubionym szkolnym przedmiotem zarówno Ruperta i Hani . Gdy wszedł do Sali siedziała już w niej nauczycielka
Dzień dobry pani Nowak
Witaj Rupercie powiedziała przeglądając ich kartkówki.
Rupert usiadł w swojej ławce ostatniej w środkowym rzędzie skąd mógł obserwować wszystko . Roześmiał się na widok Franka Drozda który miał na plecach czerwone serce z napisem kocham żmiije pszczółki ule więc wrzucajcie mi je za koszule. Coś ci przyrosło do pleców powiedział rozbawiony Rupert .
Ohh ci cholerni bracia Skarżyńscy powiedział franek i szybko wymówił zaklęcie za pomocą którego pozbył się dowcipu kolegów. Dni Ruperta mijały na nauce, testach, i odliczaniu dni do olimpiady . Chłoppiec marzył by wygrać olimpiadę i zostać jak jego zmarły ojciec Lot magiem.
W przed dzień wyjazdu do Krakowa Rupert pakował swój plecak olimpiada miała trwać 2 dni. W plecaku leżały już szkolne ubranie używane podczas lekcji magi, jakieś ubrania, i gotowe. Następnego dnia wraz z pięćdziesięcionma uczniami ze swojej szkoły wyruszył autokarem do krakowa. Z Tarnowa wyjechali przez mościce z Mościc do Wierzchosławic a tam wjechali na autostradę i w godzinę i 20 minut byli na miejscu. Urząd magi prezentował się imponująco. Wejście napawało strachem i podziwem ponieważ ogromny balkon nad wejściem podtrzymywało 12 złoto zielonych smoków , które bacznie obserwowały wchodzące osoby. Wszyscy uczniowie ruszyli za profesorem Faliszewskim do wejścia. Drzwi otworzyły się same a uczniowie weszli na rozległy holl. Witam serdecznie powiedział siedzący za kontuarem mężczyzna zapraszam państwa do poczekalni tam czeka na państwa posiłek i coś do picia. Wskazał drogę i wszyscy po chwili wchodzili do poczekalni. Przy drzwiach na drążku siedziała papuga która gdy tylko zajęli miejsca powiedziała.
Witam państwa serrrdecznie zapraszam na poczęstunek choć nie będzie tutaj podawany żaden trunek. Wszyscy roześmiali się i z zapałem zabrali się do jedzenia. Gdy się posilili i odpoczęli papuga oznajmiła A teraz proszę pójść za Lokajem on pokoje państwu wskaże i przytarga ciężkie bagaże
W drzwiach jak na komendę pojawił się ubrany w garnitur mężczyzna, Wskazał wszystkim pokoje instruując żeby
przebrali się w stroje oficjalne i za pół godziny czekali w hallu. Rupert dostał pokój numer 212 był to jedno osobowy pokójz łazienką i jeszcze jednym pomieszczeniem, chłopiec postanowił jednak że później zapozna się z tym co gdzie jest. Nałożył czarne spodnie, białą koszulę, kamizelkę oraz płachtę która zakrywała ramiona i opadała na plecy.Po pół godzinie wszyscy zaczęli się zbierać w hallu, miła pani ubrana w czarno złotą sukienkę i zaprowadziła ich na stadion olimpijski, który mieścił się w ogrodzie. Stadion sprawiał fantastyczne wrażenie miał kształt złotej kuli, trybuny były to poukładane rzędami czarne fotele które były oddalone jeden od drugiego w dosyć sporej odległości. Po chwili gong uciszył rozgadaną publiczność i na pulpit wyszedł starszy pan i przemówił :
Witam wszystkich serdecznie dzisiaj czeka na was test pisemny, który sprawdzi wasze umiejętności w zakresie znajomości czarów, znajomości władania różdrzką oraz co najważniejsze znajomości komend które wydaje się latającemu dywanowi. A zatem niech zwycięży najleprzy. Gdy powiedział Niech test rozpocznie się przed każdym wylądował stolik, na nim arkusz testu oraz kałamarz z atramentem i pióro. Test był nie lada wyzwaniem , należało nie tylko znać treść zaklęć ale wiedzieć qw jakich przypadkach i jak należy ich używać,jeśli chodzi o panowanie nad dywanem to Rupert do perfekcji zaznajomił się z wszystkimi komendami, sztuczkami i innymi trikami.Ponieważ test był trudny i męczący do wieczora każdy robił co chciał,. Rupert wybrał się z Hanią na zwiedzanie parku, gdy tak przechadzali się nie spiesznie alejkami Hania spostrzegła że na drzewie siedzi bardzo dziwny ptak .
-Nigdy takiego nie widziałam
-ja też ale jest piękny
– o tak ma śliczny błękitny kolor i czerwony dziobek.
Roześmiali się i pognali na ogromną huśtawkę by pobujać w obłokach. Kiedy usiadło się na huśtawce i wypowiedziało odpowiednie zaklęcie ta wzbijała się w niebo i tam wśród obłoków bujała swym siedziskiem. Nim oboje spostrzegli minęła dobra godzina na rozmowie. Ehh czas wracać na ziemię powiedziała Hania i za pomocą odpowiedniego zaklęcia sprawiła że huśtawka znów była na swoim miejscu. To co gdzie teraz spytał Rupert?
Hm chodźmy już do hotelu dobiega dziewiętnasta a za pół godziny kolacja trzeba się odświeżyć, może przebrać .
Jasne to co idziemy. Niee mam inny pomysł.
Dywan do mnie powiedziała i po chwili już gnali wśród drzew na zielono niebieskim latającym dywanie który miał wyhaftowany napis Hania . Po kilku sekundach byli już w hallu hotelowym i ze śmiechem wchodzili po schodach.
Kolejnego dnia czekały na nich wyniki testu. Okazało się że z tysiąca piszących test tylko sto pięćdziesiąt osób napisało go bezbłędnie. Wśród tych osób byli i Hania i Rupert. Dziś czekała na nich Olimpijski tor latania. O jedynastej stali wszyscy przed bramą Stadionu Lotu i z niecierpliwością czekali na rozpoczęcie się egzaminu. A tor przeszkód nie był wcale łatwy należało przelecieć przez huragan pamiętając o utrzymaniu odpowiedniej wysokości i prędkości. Następnie tor przeszkód w stumilowym lesie. Tu trzeba było wykazać się sprytem i refleksem by móc szybko robić uniki między wystającymi gałęziami drzew. Kolejne i zarazem ostatnie zadanie polegało na wykazaniu si ę znajomością trików . Dzięki którym dywan leci prosto czy trzyma odpowiedni poziom czy nawet odpowiednie ułożenie. Zakończenie olimpiady miało miejsce na stadionie na którym pisali test. Komisja porównywała ich wyniki, osiągnięcia i po godzinie ogłosiła werdykt pierwsze miejsce a zarazem główną nagrodę otrzymują egzekwo Hanna Zakrzewska i Rupert Cook !
Hania i Rupert oszołomieni i szczęśliwi weszli na podest gdzie Dyrektor Krakowskiej Szkoły Lotnictwa Magicznego wręczył im dyplomy, stroje które obowiązywały w jego szkoleoraz złote medale olimpijskie na których były wybite samolot i różdrzka. Tłum przyjaciół zaniósł zwycięzców na rękach aż do pokoi.
Kolejny dzień był niczym spełnienie najskrytrzych marzeń Rupert i Hania wracali do domów szczęśliwi ponieważ już kolejnego dnia mieli zacząć naukę w znanej szkole. Gdy wychodzili z autobusu profesor Faliszewski jeszcze raz uścisnął im dłonie i pogratulował zwycięstwa. Do domu biegli niczym na skrzydłach, na ulicyczerwonej Rupert pobiegł w prawo natomiast Hania w lewo, . Babciu babciu krzyczał już od bramki wymachując medalem. Wzruszona staruszka przytuliła mocno wnuka i pocałowała w czoło . Jestem z ciebie dumna powiedziała.
Kolejny dzień był pełen emocji oto dwoje nastolatków z ogromnymi walizkami stanęli w progu wymarzonej uczelni. Hall prezentował się niezwykle elegancko, czerwony dywan, na wprost rozległy taras, po lewej winda i portiernia natomiast po prawej schody . W czym mmogępomóc spytał siedzący w portierni mężczyzna? Dzień dobry jesteśmy uczniami którzy wygrali wczoraj olimpiadę magi mamy od jutra rozpocząć naukę w szkolę dziś mieliśmy zostać zakwaterowani w internacie.A tak tak zapraszam schodami w górę na pierwsze piętro w pokoju numer 12 tam pani Janiszewska wszystko wam powie. A bagaże zostawcie tutaj w portierce, tu nic im nie grozi a wam sprawniej pójdzie.
Dziękujemy powiedzieli, zostawili bagaże i wbiegli na schody. Nie były to zwyczajne schody zobaczyli dopiero gdy na nie weszli. Na każdym stopniu był namalowany inny obrazek nie mniej jednak każdy wiązał się z profilem szkoły.Pierwsze piętro było bardzo reprezentacyjne tu również leżał czerwony dywan, na wprost schodów były wielkie drewniane drzwi , przed drzwiami po obu ich stronach leżały dwa rottwailerry bacznie obserwujące wchodzące osoby. Hela i Rupert bez wachania odgadli że to gabinet dyrektorski, drzwi pokoju numer 12 również prezentowały się niebywale,Miały piękny Miętowy kolor, oraz 12 kluczy wymalowanych na nich. Rupert zapukał i po chwili drzwi otwoerzyła niska tęgawa pani z dorodną brodawką tuż przy dosyć szpiczastym nosie. Tak słucham spytała miłym głosem.
Dzień dobry mieliśmy dzisiaj zostać zakwaterowani .
A tak, tak zapraszam powiedziała uchylając szerzej drzwi.
Pokój był mały ale wraz z towarzyszącym w nim bałaganem i rozgardiaszem sprawiał wrażenie jeszcze mniejszego.
Zaraz , zaraz gdzie ta karta mówiła przerzucając stos kartek na biurku. O jest, pani Zakrzewska i pan Cook tak?
Tak to my powiedzieli zgodnie.
Och ależ ze mnie zakręcona istota nazywam się Kamila Łuczek miło mi was poznać.
Uścisnęli sobie dłonie i pani Łukacz podała każdemu z nich pęk kluczy.
W każdym pęku są 4 klucze jeden do pokoju, drugi do szafki, trzeci od biblioteczki, która jest częścią pokoju natomiast czwarty od tajemnego przejścia do trzeciej części szkoły. Zapraszam schodami na górę wskażę wam pokoje. Weszli schodami na drugie piętro, Hania dostała dwu osobowy pokój w którym miała mieszkać sama, był on dosyć duży a prowadziły do niego drzwi w kolorze zielonym z tabliczką na której był napis. Pokój damski nie chroniony Mężczyzną wstęp nakazany. Pokój Ruperta był równie duży jednak jedno osoboqwy, drzwi prowadzące do pokoju były Granatowe a tabliczka głosiła pokój wielkiego magika kto się boi niech znika. Rupert przypomniał sobie o walizkach i zbiegł na parter by je odebrać, następnie wjechał windą i taszcząc ciężkie walizki zaniósł Heli jej walizkę a ze swoją wrócił do pokoju. Potylu wrażeniach miał ochotę zdrzemnąć się zamknął więc drzwi od środka i położył się na łóżku.
Kolejny dzień był również pełen wrażeń, oboje zostali wprowadzeni do Sali pełnej uczniów ii przedstawieni przez Dyrektora szkoły jako nowi uczniowie. Rupert usiadł przy wysokim szczupłym rudzielcu natomiast Hania obok czarnowłosej dziewczyny.
Hej jestem Rupert powiedział i wyciągnął dłoń do dryblasa
Cześć miło mi jestem Wiktor .
Do Sali wszedł zgarbiony staruszek z brodą sięgającą kolan ubrany był w granatowy garnitur dźwigał ogromną książkę.
Zasiadł za biurkiem i zaczął sprawdzać obecność. Gdy doszedł do nowicjuszy uważnie im się przypatrzył i powiedział Witam was w szkole jestem profesor Tuszyński miło mi was poznać.
Lekcja była bardzo ciekawa profesor Tuszyński wykładał łacinę. Na przerwie Rupert miał okazję zwiedzić bibliotekę, było to bardzo ciekawe miejsce. Po środku leżały regały z książkami natomiast w różnych miejscach w sali były porozkładane poduchy oraz wygodne wiszące fotele , w których można było sie bujać.
Ciąg dalszy nastąpi
6 replies on “Rupert Cook i magiczna szkoła latania”
Fajne fciągające 🙂
super
Meeeeeeega! Podoba mi się.
trochę jak w harrym potterze
Super książka się zapowiada. Tylko mogłabyś się zdecydować czy panna Zakrzewska ma na imię Hania, czy Hela no i oboje mieli pójść do pokoju numer 12, gdzie czekała na nich pani Janiszewska, po czym owa pani przedstawia się jako Łuczek, wel łukacz, bo też są dwie obcje owego nazwiska. 😀 Generalnie jednak czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg, który zdaje się już jest, tylko mnie ominął. :d
Fajne, tylko są miejsca, gdzie zapominasz o przecinkach i kropkach.