W drodze powrotnej do Polski postanowiliśmy zwiedzić Budapeszt, po 45 minutowym rejsie statkiem z audio przewodnikiem wybraliśmy się na spacer urokliwymi uliczkami Budapesztu. Szczęście w tym mieście można znaleźć na każdym kroku, w 1900 roku został zbudowany pomnik oficera, który charakteryzował się wiecznie uśmiechniętą twarzą i tym, że kochał dwie rzeczy w życiu jedzenie i kobiety. Lubiał je do tego stopnia, że wymyślił sposób na flirtowanie podczas jedzenia kręcąc wąsami. Gdy potrzesz jego brzuch to szczęścia w miłości będziesz mieć pod dostatkiem, natomiast śmiałek, który zakręci jego wąsami po prostu będzie miał szczęście. Statua małej księżniczki, tutaj wystarczy księżniczkę potrzeć po kolanach a szczęście samo przyjdzie. Posąg András Hadik, generała rosyjskiego. W pobliżu kościoła Matthais na Castle Hill znajduje się mężczyzny na jego koniu. Żeby mieć szczęście na egzaminach należy potrzeć jądra konia. :d Poza tymi objawami szczęścia w Budapeszcie natchnęliśmy się na urokliwe wystawy sklepowe, na przykład jeden sklep był poświęcony ozdobą Bożo Narodzeniowym, i mogliśmy podziwiać na jego wystawie misternie zdobione choinki, sanie czy samego świętego Mikołaja. Naszą uwagę również przykłół ogromny księżyc wiszący tuż nad głowami. Oczywiście nie omieszkaliśmy sobie zrobić pamiątkowych zdjęć z księżycem w dłoniach.
Category: Byłam zwiedziłam
Žuljana to mała wioska rybacka znajdująca się w południowo-zachodniej części Półwyspu Pelješac w południowej Dalamcji na Chorwacji. tam spędziłam tegoroczne wakacje zasłuchana w cykady, zwiedzając plaże, kosztując pysznych owoców oraz smakując tamtejszą kuchnię. Razem ze znajomymi nurkowaliśmy w adriatyku po muszelki, w morskich głębinach oglądałam sobie kraba oraz morskie ogórki. Jeżowców wolałam nie dotykać :d
Węgry zaliczone :d
W niedzielny ranek nasze 4 samochody ruszyły w drogę na Węgry. Po 7 godzinach jazdy wreszcie na horyzoncie zobaczyliśmy miejscowość Miskolc nasz cel, szybko namierzyliśmy nasz hotel i poszliśmy zgłosić nasze przybycie. Po zameldowaniu się odebraliśmy od pani karty do naszych pokoi i ruszyliśmy schodami na pierwsze piętro. Nasz pokój miał granatowe ściany i wszystkie dodatki w czerwonych kolorach. Narzuta na łóżku była w czerwone maki, dwa czerwone fotele były przy stoliku. Wieczorem wybraliśmy się na hotelowy basen i jacuzzi. A było ogromne z 40 osób by pomieściło. Do naszej dyspozycji były również trzy sauny parowa, zimna i solna. Ale główne atrakcje mieliśmy dopiero w poniedziałek. Na obrzeżach miasta w górach bukowych znajduje się największa miejscowa atrakcja. Baseny termalne urządzone w naturalnych zagłębieniach skalnych i grotach.W termach Barlangfürdő znajduje się razem 7 basenów wewnętrznych i zewnętrznych, baseny mają temperaturę od 29 do 36 stopni. Mnie najbardziej podobała się ciemna grota, była tam woda o temperaturze 36 stopni, na suficie lampki w ksztaucie gwiazd. I Ogromne trony do siedzenia w wodzie. Trony były umiejscowione w takim miejscu, że gdy próbowałam coś szepnąć do toważyszy głos roznosił się po całej grocie. O pełnych godzinach lub za 20 minut do pełnej godziny włączały się różne dysze wodne np jaccuzzi czy rwąca rzeka. W termach spędziliśmy w sumie 5 godzin ale naprawdę było warto. W drodze powrotnej wstąpiliśmy do sklepu po kultowy batonik balaton oraz dobre winko dla najbliższych.
Wszystko mi się mega podobało od hotelu po termy ale słuchajcie jedna rzecz jak dla mnie jest nie do przyjęcia. Mniej więcej co 200 metrów na chodniku stał słup, i to nie taki słupeczek malutki. Wielkie długie i szerokie na około pół metra słupisko. Idziemy gadamy nagle stop trzeba się rozejść, bo jaśnie słup stoi :d
Ale po za tą drobnostką bawiłam się naprawdę świetnie. Poniżej nagranko jak Sylwinka się windą bawiła :d
Ciężkowice byłam zwiedziłam
Witajcie kochani wczoraj czyli 5 czerwca byłam w barze Rybitwa , który jest niedaleko mostu w Ostrowie. Ostrów to niewielka miejscowość oddalona od mojej wioski o 5 kilometrów.
Ponieważ niedawno otworzyli odbudowany most łączący oba brzegi dunajca, czyli miejscowości Ostrów i Kępa Bogumiłowicka. Obiekt ruszył z kopyta. Bar położony jest niedaleko plaży i stoi na środku drewnianego podestu ogrodzonego płotkiem. Na podest prowadzą 3 schodki 1 około 40 centymetrowy schód bo schodkiem się go nazwać nie da tak wielki krok trzeba zrobić by się na niego wspiąć i dwa schodki o normalnej wysokości. Na podeście znajduje się sporo ławeczek i stołów ale można również skorzystać z opartych o płot leżaków. Ponieważ miejsce jest bardzo nasłoniecznione przy każdym stoliku stoi duży parasol. W barze można dostać wszystko od wody mineralnej po zapiekanki, rybitwa jednak słynie ze smażonego karpia. Szczeże powiem , że nie spodziewałam się cudów jeśli chodzi o smak ryby. Ale padam na kolana i przepraszam po 10 minutowym oczekiwaniu pani z okienka subtelnie ryknęła na pół okolicy:
RYYYYBA!
I moja przyjaciółka przyniosła do stolika 3 papierowe talerzyki, na każdym pysznił się duży kawałek ryby, frytki i cytrynka. Nie jestem fanką karpia ze względu na ości ale muszę się przyznać , że ryba była tak pyszna i wspaniale doprawiona, że nawet ości mi nie przeszkadzały.
Jeśli tylko w niedzielne popołudnie znajdziecie się w okolicy Tarnowa to musicie wbić do rybitwy na karpika.