Categories
co w duszy gra

Wielkanocne handry pożądki

Samotność w piątek mnie dopadła,
niewiedzieć kiedy w serce się wkradła,
nikt nie rozumie nikt pocieszyć niezdoła,
Diagnoza:
Masz pani doła,
Głową lekko potakuje kiedy los recepte wypisuje.
Idą święta zajączek z radości szaleje i z ciebie bardzo się śmieje. Zamiast w domu doła łapać lepiej po podwórku sobie człapać.
W słonko patrzeć robić minkę łapać witaminkę .
A jak ci przejdzie dołowanie pora na sprzątanie.
Wymieć kurze zmyj talerze, Odkurzacz od tygodnia dyszy że głodny jak zwierze, więc próźb jego wysłuchaj wyjmij z szafy i odkurz mieszkanie a handra przejdzie niespodzianie. Poodkurzane kurze a tu się lodówka dopomina , że w szwach pęka unieść dłużej nie zdoła tych margaryn, serów, jajek, wędlin i frykasów.
Litości woła.
Więc bez większej ochoty jajka ubiłam ciasto zagniotłam i do piekarnika sernik wstawiłam. A dziś przy stole cała rodzinka pyszni się pasztet pyszni się szynka sałatka kolorowe zęby w uśmiechu szczeży, jajek żółte i białe barwy zachęcają do jedzenia. Ach przy wspólnym z rodzinką stole cały świat się zmienia.

Categories
Moje opowieści

Cena szczęścia

Małgorzata pospiesznie wyszła ze szpitala, szła ulicą przełykając łzy. Nie mogła uwierzyć , że coś takiego spotyka właśnie ją diagnoza nie pozostawiała złudzeń nowotwór tkanek miękkich w bardzo zaawansowanym stadium. Nie bawiła się w będzie dobrze po prostu spytała lekarza .
Jak długo?
Może pół roku , bardzo mi przykro powiedział młody lekarz.
Ta odpowiedziała i wyszła z gabinetu.
Do domu dotarła po północy, na całe szczęście była sama w domu. Mogła dać upust żalowi i wściekłość.
Za co to do cholery za co? Krzyczała patrząc na obrazek Matki Bożej.
Po godzinie miotania się po domu zasnęła.
Rano postanowiła zapomnieć o wszystkim , nikt naprawdę nikt nie może się dowiedzieć co się stało . Ubrała się i starannie wymalowała, nawet w brew samej sobie zjadła pożądne śniadanie i wyszła do pracy.
Pracowała od czterech lat w w przychodni Medived, kiedy ukończyła studia pielęgniarskie to było jej największe marzenie .
Weszła do przychodni i skierowała się do pokoju dla personelu, ubrała roboczy mundurek i skierowała się do pokoju zabiegowego. Grupka pacjętów już czekała .
Dzień dobry powiedziała i zaprosiła pierwszą osobę.
Mierzenie ciśnienia pobór krwi. Następny.
Do piętnastej czas spędziła pobierając krew , robiąc zastrzyki i opatrunki.
Wracając do domu zrobiła zakupy, wstąpiła też do cukierni po jakieś ciastka.
W domu zastała już rodziców i brata.
Cześć krzyknęła od drzwi jak bawiliście się w Zakopanem?
Cześć pracy odkrzyknęli chórem dobrze zaczęli mówić jedno przez drugie.
Maciek co ci się stało krzyknęła , gdy stanęła w progu kuchni i zerknęła na siedzących wokół stołu.
Nic takiego odpowiedział jej nastoletni brat , po prostu nie wyhamowałem na nartach.
Ale co złamanie ?
Nie ręka jest mocno stłuczona i lekko zwichnięta na wszelki wypadek lekarz założył szynę gipsową.
O Na całe szczęście . Co na obiad?
A dzisiaj królewska uczta zatarli ręce panowie. Barszcz czerwony z uszkami i roladki drobiowe w sosie serowym.
O to naprawdę uczta uśmiechnęła się Gosia pójdę tylko umyć ręce i zaraz będę.
Po obiedzie i szarlotce z lodami czuli się jak nadziane gęsi.
Kolejne dni nie przynosiły nic nowego praca dom spotkania z Darkiem. Pewnego marcowego dnia Darek zaprosił Małgosie na uroczystą rodzinną kolacje, siostra miała im coś przekazać czy jakoś tak.
Dziewczyna postanowiła wyglądać pięknie rozpuściła włosy i wyprostowała lekko podkręcając końce prostownicą. Ubrała długą szafirową sukienkę i specjalnie do niej dobrane granatowe szpilki i taką samą torebkę. Była gotowa zamówiła taksówkę i pojechała do domu Dariusza. Posesja domu była porządnie odśnieżona a od bramki do domu prowadziły wbite w śnieg lampki solarne. Zapukała do dużych dębowych drzwi. Otworzyła pani Hania mama Darka .
Gosiu jak ty pięknie wyglądasz chodź bo ziąb powiedziała zagarniając dziewczynę do środka. W domu czuć było przyjemne ciepło, chodź kochanie wszyscy siedzą w salonie powiedziała pani Halinka i ruszyła przodem.
W salonie siedzieli naprawdę wszyscy rodzice i rodzeństwo Darka oraz jej własna rodzina. O co tutaj chodzi pomyślała patrząc na wszystkich ze zdziwieniem.
Darek wziął ją za rękę i posadził obok siebie , po chwili dostała filiżankę kawy i talerzyk z ciastem. Patrzyła na swojego chłopaka nic nie rozumiejącym wzrokiem, spokojnie Gosiek spokojnie powiedział i pogładził jej dłoń.
Kiedy wszyscy już siedzieli przy stole wstał i stuknął widelczykiem do ciasta w kieliszek .Wszyscy umilkli a wtedy Darek przykląkł na jedno kolano i z otwartym pudełeczkiem w dłoni spytał.
Gosiu czy zostaniesz moją żoną?
W jednej sekundzie przez jej głowe przetoczyło się tornado myśli postanowiła nie ranić ani jego ani siebie.
Tak odpowiedziała ze łzami w oczach.
Wszyscy bili brawo a rodzice obojga ocierali łzy wzruszenia.
To co gorzko zakrzyknęli wszyscy i para zatonęła w pocałunku.

Przez następne dni uśmiech nie schodził z twarzy Gosi była najszczęśliwsza na świecie nie zaprzątała swojej głowy myślami co dalej , wierzyła , że będzie dobrze. Kiedyś w pracy usłyszała jak dwie starsze panie rozmawiają o świętej Ricie, zaciekawiło ją to i usłyszała z dalszej rozmowy , że to święta od spraw beznadziejnych.
Postanowiła poczytać w domu kim była święta.
Po pracy dopadła komputera i dowiedziała się że święta Rita a właściwie Marita pochodziła z Włoch, i jest patronką w sprawach beznadziejnych, poniżanych oraz małżeńskich,. Kilka dni biła się z myślami co robić odkąd zachorowała nie chodziła do kościoła. Postanowiła spróbować i codziennie odmawiała modlitwę do świętej Rity.
Termin ślubu zaplanowali na dwudziestego pierwszego września, zarezerwowali salę, orkiestrę i z radością oczekiwali na nadejście tego dnia. W kwietniu spotkała ich niespodzianka podczas badań okresowych wyszło na jaw , że Małgosia jest w ciąży.Jakaż była ich radość teraz meblując nowe mieszkanie zastanawiali się czy będzie to chłopiec czy dziewczynka i jak pomalować pokój?
Najlepiej jakoś neutralnie na zielono albo na żółto mówiła Małgosia.
Daj spokój nie pozwole żeby mój syn miał żółty pokój jak jakaś dziewczynka.
A jeśli będzie dziewczynka?
To nie pozwole żeby miała zielony pokój jak jakieś niewiadomo co przekamarzał się Darek.
Wspólne wakacje spędzili w Mrągowie, codziennie spacerowali uliczkami miasta a popołudniami wylegiwali się na plaży i pływali w jeziorze. To miejsce jest urokliwe mówiła Gosia .
Tak masz racje .
Siedzieli na jednej z ławeczek na długim molo i obserwowali jezioro oraz mijających ich ludzi, dokąd oni tak pędzą?
Dzisiaj mają być jakieś koncerty masz ochotę iść? Spytał Darek.
Jakoś nie bardzo chodźmy w stronę hotelu może znajdziemy po drodze jakąś lodziarnie.
W maleńkiej lodziarni „ Domowe i zdrowe” zjedli po trzy lody , które naprawdę były pyszne Gosia skusiła się na miętowe z kawałkami czekolady, miodowo makowe i śmietankowo mascarpone lody były naprawdę pyszne i obżarci jak bąki trzymając się za ręce szli w stronę hotelu.
Ponieważ ciąża była już w zaawansowanym stadium Gosia całe dnie spędzała w domu, jej główne zajęcia skupiały się na buszowaniu w internecie i skupowaniu coraz to nowszych gadżetów dla dziecka. Podczas ostatniego badania okazało się , że będzie to dziewczynka Małgosia postanowiła , że da jej na imię marita ponieważ wiedziała komu zawdzięcza to szczęście.
Dzień dwudziestego pierwszego września zbliżał się wielkimi krokami, ostatnia przymiarka sukni ślubnej .Aż wreszcie nadeszła ta sobota.
Małgosia od rana jeździła po mieście odwiedzając fryzjerkę, kosmetyczkę i na końcu krawcową. Nie zapomniała o tradycji coś nowego suknia i bielizna, coś starego brożka po babci Jadzi zapięta tuż przy dekolcie sukni, coś pożyczonego pożyczyła od mamy kolczyki i oczywiście coś niebieskiego czyli błękitne buty. Limuzyna z państwem młodym podjechała pod kościół. Najpierw wysiadł pan młody i w podskokach dobiegł do drugich drzwi otwierając je przed panią młodą.
Do ołtarza zaprowadziła pana młodego mama . Małgosia szła pod rękę z tatą w takt pieśni ave Maryja. Kościół był pełen gości, pięknie ubrany w białe róże u stóp ołtarza stał zdenerwowany pan młody. Gosie rozbawił widok FDarka trzymającego jak by się wydawało fason jednak wstrzymywane co 5 sekund powietrze okazywało oznaki zdenerwowania. Po ceremonii państwo młodzi zostali obrzuceni ryżem grosikami oraz cukierkami przez rodzinę i znajomych. Przyjęcie odbyło się w domu weselnym obrączki. Od drzwi gościom wręczano kieliszki szampana państwo młodzi stojąc na środku Sali przed kelnerem z tacą , na której widniał chleb, miseczka z solą oraz dwa kieliszki. Młoda para odtańczyła pierwszy taniec przy piosence celine dion hearth will go on, a następnie wszyscy goście bawili się na całego przy wynajętym zespole tanecznym. O północy Darek rzucił muchą prosto w brata natomiast welon wypadł na tańczącą w kole dziewcząt sąsiadkę Darka osiemdziesięcioletnią panią Danusie wszyscy zginali się ze śmiechu widząc tą parę .
Następny dzień zleciał młodemu małżeństwu na odpakowywaniu prezentów oraz kopert . Od rodziców Małgosi dostali zmywarkę i pralkę , od rodziców Darka lodówkę natomiast brat i siostra Dariusza ufundowali im kołyskę.
Darek bardzo opiekował się żoną która była już w ostatnim trymestrze ciąży. Małgosia spakowała torbę do szpitala już w listopadzie. I tydzień przed terminem została odwieziona przez męża do szpitala.
Podczas głębszych badań wyszedł na jaw nowotwór , Pani Małgosiu ja nie wiem czy będzie pani w stanie urodzić mówił lekarz rozkładając ręce. Pani organizm jest bardzo słaby czemu nikt wcześniej nie robił pani wszystkich badań?
Ja wiedziałam o raku od pół roku wiem, że mogę umrzeć podczas porodu ale nie przeraża mnie to ,bo naprawdę ciesze się , że mogłam tak długo żyć.
Po powrocie na salę Małgosia postanowiła napisać pożegnalny list dla każdego .
Marita urodziła się dwudziestego czwartego grudnia o godzinie 18:15 dostała 10 punktów w skali apgar i ważyła 3, 51 kg przy 45 centymetrach. Małgosia tuliła do piersi swoją córeczkę. Ostatkiem sił odłożyła ją do łóżeczka i okryła kocykiem. Wielkie łzy spływały po jej policzkach kiedy zasypiała tej nocy.
Kiedy się obudziła przy jej łóżku stała kobieta w habicie z różą w dłoni chodź kochanie już czas powiedziała i ujęła Małgosie za rękę. I poszły w stronę światełka. Kiedy się tam znalazły Małgosia poczuła radość i szczęście.
Następnego dnia szczęśliwy Dariusz przyszedł na salę gdzie leżała Małgosia. Zastał dwa zasłane łóżka poszedł więc do dyżurki myśląc , że żona została przeniesiona na inną salę. Zapłakana pielęgniarka przytuliła go i wręczyła kopertę.
Darku
Wiedziałam od lutego , że mam raka nie chciałam was martwić. Chciałam przeżyć moje ostatnie dni najlepiej jak umiałam . Dzięki tobie byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie zostałam żoną i matką mogłam cieszyć się życiem najlepiej. Proszę zaopiekuj się Maritą i moimi rodzicami będziecie sobie teraz potrzebni. Małgosia

Categories
co w duszy gra

znak że idzie wiosna

Zimą o figurę dbać żecz zdrowa i na topie
proponuję więc z rana
Bagieteczke, by kalori zbyt dużo nie było boczusiu nie za dużo kładziemy.
By linia w pasie się trzymała do śniadanka kubeczek kakaa .
Po tak pysznym śniadanku czas na poranną gimnastykę, siad na kanape i pilot w łapę.
Mięśnie paluszków ćwiczymy oraz mimikę twarzy w zależności od tego co w serialu się zdarzy.
Pora najwyższa jest na obiadek albowiem śniadanko lekkie było ciut więcej kalori by się przydało,
zupka grochowa z kiełbaską, skwareczkami głodny żołądek nasyci. Na drugie danie goloneczka nieduża filiigranowa taka powiedzmy kilogramowa. Po tak pysznym zdrowym obiadku można sobie pofolgować i deserek malutki skosztować.
Więc znów przed telewizorkiem zasiadamy i nie wiedzieć kiedy łyżką litrę lodów wpierdzielamy .
Kolacyjka jakaś mała po tym obżarstwie by się przydała więc niekalorycznie i zdrowo talerz frytek i hamburgera każda dbająca o diete kobieta wpierdziella.
Po dwóch dniach na wagę wchodzi a tam o żesz wodna kurka rurka zamiast mniej waga wzrosła nie omylny znak że idzie wiosna bo po zimie dupka urosła

Categories
co w duszy gra

prosto z serca

Los dziwnie splątał się połączył drogi dwie,
godziny rozmów i spędzone razem chwile,
powodowały że pojawiły się w żołądku motyle,
Zakochałam się lecz tu zły los wtrącił plany swe nasze drogi rozłączyły się,
dziś spotkałam znowu cię złączył nasze drogi dwie ,
choć uczyli zawsze że do tej samej rzeki nie wchodzi się,
to w twoją stronę na nowo pcha coś mnie serce mocniej bije,
znów poczułam że wiem po co żyje,
żyje po to by radosne były nasze dni by dzielić z sobą smutki oraz żale pozostań ze mną już na zawsze, zostańmy razem bez żadnych ale.

Categories
Moje opowieści

Magiczna szkoła latania i Bursztynowa komnata cd.

Dziewczęta szybko skorzystały z przygotowanych mioteł, i wzbiły się wyżej.
To co robimy spytała Baśka.
Narazie spróbujmy pochodzić omijając to miejsce z zapadnią. Koleżanki z wielkim zainteresowaniem obchodziły całe pomieszczenie. Cała komnata była poprostu piękna. W całości wykonana z bursztynu, nawet herby na ścianach były bursztynowe.Oprawa lustra meble.
To prawdziwe cudo, szepnęła Hania.
Nikt nam nie uwieży powiedziała Haśka wyciągając komórkę.
Ani mi się warz! Musimy najpierw pomyśleć jak to się tutaj znalazło i jak się z tąd wydostać.
dobrze zadyrygowała Baśka ja i Haśka tutaj zostaniemy a Hania spróbuje zobaczyć co jest pod podłogą i gdzie prowadzi.
Hokus pokus czarna kwoka zamiast Hanki czarna sroka!
Hania poleciała w głęboką odchłań. Dziura była naprawdę głęboka i ciężko było znaleźć z niej jakieś wyjście. Po pewnym czasie uwagę Hani przykłuł błyszczący przedmiot na ścianie. Podleciała bliżej by się mu przyjrzeć. To najzwyczajniej w świecie był pierścień z dużym świecącym oczkiem. Obejrzała go dokładnie i poleciała dalej. Na dole nie było zupełnie nic, chociaż nie do końca ten mały świecący przedmiocik co to. Hania podeszła bliżej i zobaczyła niewielkie drzwi w ścianie tylko jak je otworzyć? Drzwi nie miały klamki ani nic w tym rodzaju znajdowała się w nich dziurka na kluczyk. Hmm okrągły kluczyk zamyśliła się, już wiem ten pierścień. Pofrunęła po pierścień, położyła go na podłodze i zamieniła w człowieka tak by móc otworzyć drzwi. po ich otwarciu postanowiła ponownie wrócić do postaci sroki. Ostrożnie wychyliła głowę przez szparę w drzwiach i rozejrzała się była w jakimś parku. ostrorznie podfrunęła na gałąź , no nie przecież to Planty i pomnik Harfiarza. Spojrzała na Pomnik drzwi były zupełnie nie widoczne na pierwszy rzut oka naprawdę dobrze trzeba było się wpatrzeć żeby w pomniku zobaczyć drzwi. ponownie weszła do pomnika i zamknęła drzwi.
Tymczasem dziewczęta wewnątrz komnaty znalazły dokumenty dzięki , którym dowiedziały się o jej powstaniu.
Jak głosił jeden dokument w 1701 roku Fryderyk I Hohenzollern zamówił wykonanie bursztynowego wystroju gabinetu w swoim pod berlińskim pałacu Charlottenburg u mistrza bursztyniarskiego z GdańskaAndreasa Schlütera. .
Pierwszym z realizatorów dzieła był Gottfried Wolfram, który zawodu również uczył się w Gdańsku. Dwaj następni wykonawcy – mistrzowie gdańskiego cechu – Gottfried Turau i Ernest Schacht doprowadzili do końca zamysł Schlütera. Prace nad tym trwały jedenaście lat.
Dalsze losy komnaty opisane były w kolejnym dokumencie.
W 1716 car Piotr I Wielki w czasie wizyty w Prusach, zachwycony arcydziełem, otrzymał je w podarunku od Fryderyka Wilhelma jako dowód przyjaźni i potwierdzenie zawartego sojuszu. Dar trafił do Petersburga – najpierw do Pałacu Letniego, a później Zimowego. Od 1743 gabinet rozbudowywano – m.in. dodano kandelabry, lustra, a także meble. W 1755 carowa Elżbieta przeniosła komnatę do pałacu w Carskim Siole.
No tak a później komnata została zrabowana, przecież mieliśmy to na histori .
Wszyscy myślą , że zaginęła a tu proszę odnalazłyśmy taki skarb .
Hania rozejrzała się no tak przecież tutaj jest drabina ciekawe dokąd prowadzi.
Ponownie zmieniła się w człowieka i zaczęła wchodzić w górę po drabinie. pchnęła lekko drewnianą deskę i wyjrzała co jest na górze. Znajdowała się znowu w bursztynowej komnacie deska przykrywająca przejście leżała pod łóżkiem zupełnie nie widoczna.
Dziewczęta usiadły na mocno zakurzonej podłodze .
To co robimy?
Myślę , że trzeba o tym poinformować panią dyrektor i z nią naradzić się co dalej.
NO to jazda powiedziała Hania Po drabinie zeszły na dół.
Bobiti babiti trzy główeczki zamiast dziewcząt są mróweczki powiedziała Haśka i w ten oto sposób niezaówarzone przez nikogo wyślizgnęły się dziurką od kluczyka w drzwiach pomniku.
Rozejrzały się w około nie było nikogo . Jazda bobiti babiti won mróweczki wróćcie znowu dziewczyneczki. Pędem pobiegły w stronę przystanku tramwajowego. Przejechały parę przystanków i przez ukryty w tunelu portal znalazły się na dworcu w Tarnowie.
To teraz pędem na przystanek i łapiemy jakiś autobus.
Cholera autobus będzie dopiero za 30 minut.
Dobrze to chodźmy do tej piekarni mam ochotę na coś do zjedzenia.
Po kwadransie gdy obładowane smakołykami wyszły z piekarni autobus podjeżdrzał na przystanek.Pod górę wbiegły jak szalone i zdyszane zatrzymały się pod drzwiami szkoły.
Drzwi szkoły były fantastyczne wykonane z drewna przedstawiały ogromną sowę . Spokojnie weszły do budynku i na pierwszym piętrze stanęły przed okrągłymi drzwiami z mosiężną klamką w ksztaucie klucza.
Nieśmiało zapukały drzwi same się uchyliły.
Za biurkiem w gabinecie siedziała dyrektor Szpilewicz.
Dzień dobry powiedziały.
O dzień dobry dziewczynki zapraszam uśmiechnęła się dyrektorka.
Co was do mnie sprowadza czy macie jakieś kłopoty?
Usiądźcie proszę powiedziała i postukała trzy razy w blat. Przed jej biurkiem natychmiast pojawiły się trzy fotele.
Kiedy już usiadły zaczęły opowiadać pani dyrektor co odkryły.
Jesteście zupełnie pewne , że jest to komnata bursztynowa?
Tak wewnątrz nawet znalazłyśmy dokumenty , które dokładnie opowiadały o jej dziejach.
Proszę powiedziała Baśka podając komórkę zrobiłam zdjęcia.
To niesamowite tyle lat poszukiwań a teraz okazuje się , że komnata nadal jest w krakowie.
Dobrze natychmiast lecimy do Krakowa pokażecie mi wejście do komnaty .
Pani dyrektor wstała złapała za swoją różdrzkę i machnąwszy nią w powietrzu powiedziała:
Raz , dwa, trzy, cztery teleportacja mała do smoka wawelskiego polecieć bym chciała.
Po kilku sekundach we cztery znalazły się w krakowie przy ogromnym smoku.
Dobrze to teraz prowadźcie powiedziała pani dyrektor uprzednio zmieniwszy siebie i dziewczęta w świetliki.
Po krótkim locie były w komnacie.
To nie samowite dziewczęta odnalazłyście poszukiwany od lat skarb narodowy.
Dobrze teraz teleportuje was do szkoły a półźniej poinformuje kogo trzeba o tym znalezisku.
Zmęczone i pełne wrażeń dziewczęta nawet nie wiedziały kiedy zasnęły.
Następnego dnia w mediach wybuchła sensacja o odnalezieniu bursztynowej komnaty przez trzy nastolatki.
Kilka dni później w szkole odbył się uroczysty apel , wktórym wziął udział sam prezydent kraju i odznaczył dziewczęta medalem zasług.
Po apelu cała szkoła gratulowała dziewczętą, chłopcy nieśli je na rękach do pokoju a cała idąca za nimi grupa wrzeszczała Baśka Haśka Hania poszukiwaczki skarbów.

Categories
Moje opowieści

Magiczna szkoła latania i odnalezienie ukrytej komnaty.

Pierwszy tydzień w szkole upłynął Hani dosyć szybko, w klasie panowała miła atmosfera nawet kilku chłopaków było w jej guście.Zwłaszcza ten Sebastian wysoki, przystojny i te długie włosy , czasem właziły mu do oczu a czasem wiązał je w kucyk. Jeśli chodzi o dziewczyny Hania najbardziej zaprzyjaźniła się z Honoratą i Heleną, założyły nawet klub Haheho jak dowcipnie nazywali je w klasie. Jeśli chodzi o szkołę to Hania najbardziej lubiała spędzać wolny czas w kawiarni często przesiadywała tam na długiej przerwie rozmyślała i popijała herbatę lub gorącą czekoladę. W internacie dzieliła pokój z Baśką i Haśką, dziewczyny były bardzo sympatyczne. Ich pokój wogóle miał fajne rozmieszczenie. wchodziło się do obszernego saloniku, na środku stały 2 kanapy i stolik. Po prawej był pokój Haśki duży w kolorze fioletowym, podłoga także była fioletowa. Na środku niej leżał zielony dywanik a z boku stała zielona sofa. Na drugiej ścianie pod oknem było biurko a obok niego szafa na ubrania. Z boku były drzwi do łazienki. W zasadzie każdy pokój wyglądał tak samo różniły się wyłącznie kolorami. Baśki pokój był zielony z brązowym łóżkiem i dywanem. Natomiast królestwo Hani było turkusowo-granatowe. Rupert mieszkał w męskiej części internatu i poza lekcjami jakoś rzadko się widywali,. Poziom w szkole był naprawdę wysoki i żeby nie być na szarym końcu trzeba było nieźle wkówać.
Dzisiaj mieli pierwszą lekcje z latania, na placyku przed szkołą zebrała się cała ich klasa. Czekali na profesora Masłowskiego. Tuż przed gongiem na lekcję pojawił się wysoki, szczupły mężczyzna. Ubrany był w srebrny garnitur, granatową koszulę i srebrną muchę. Na nosie miał małe śmieszne okularki w kolorze srebrnym a pod nosem długie wąsy. Witam was na pierwszej lekcji latania, najpierw zajmiemy się teorią, tym jak przedewszystkim zbudować własną miotłę a następnie jak z niej kożystać. A zatem udamy się do lasu po niezbędne do zbudowania miotły gałęzie. Całą lekcję tworzyli swoje miotły i była to naprawdę świetna zabawa. Każda miotła tak naprawdę była inna Haśka stworzyła miotłę z ozdobnymi świecącymi wężykami, miotła Hani była zwyczajna a jej końce zdobiły kolorowe sznureczki. Rupert stworzył prawdziwe arcydzieło, jego miotła była kolorowa świecąca i czarno złota. Doskonale jeżeli już macie swoje miotły spróbujmy ich użyć, na początek poćwiczmy komendę : Do mnie!
Każdy zaczął przywoływać miotłę a one natychmiast stawały w pionie i przylegały do dłoni. Po tak wielu wrażeniach chwila wytchnienia na lekcji histori , choć nie do końca było spokojnie. Pani Malutka choć to nazwisko zupełnie nie pasowało do wysokiej kobiety z burzą rudych loków. A więc pani Malutka przekręciwszy niechcący nazwisko jednego z uczniów rozpętała awanturę.
Dzień dobry sprawdźmy na początek obecność.
Antolska Julia?
obecna!
Brown Anna?
Obecna!
Cook Rupertt?
obecny!
I przy literce d zaczęło się piekło. Zamiast Dudek Tomasza po przejęzyczeniu powstał Dupek tomasz nic nie dało przepraszam i poprawki. Śmiali czarodzieje szybko wyczarowywali na podkoszulku Tomka obraźliwe teksty. Dupek jestem Tomasz imię mam i z dupkami w golfa gram. Duperszmit Tomasz dupami się interesuje sztukę latania by podglądać dupy trenuje. Nauczycielka nie potrafiła poradzić sobie z rozszalałą klasą i połowa uczniów natychmiast poleciała na dywanik do dyrektora. Siedmiu chłopców było przerażonych gdy odkryli, że zamiast w klasie siedzą w fotelach w gabinecie dyrektorskiim. W zasadzie stwierdzili , że nie ma się czego bać gabinet był zupełnie pusty. Biurko świeciło pustkami a w rogu .
A w rogu dyrektorskiego gabinetu leżało pudełko ze szklanymi kulkami. Maks, Jacek, Dawid, Gustaw, Seweryn, Piotrek i Robert byli zachwyceni choodźcie pogramy w kulki powiedział Dawid i podrzucił jedną kulką. W tym momencie w ścianie otworzyły się tajne drzwi a za Nimi ujjrzeli sprawdzającą kartkówki panią dyrektor Sylwię Szpilewicz. Przerażeni chłopcy staneli na baczność.
No co tam aniołki ? Co znowu przeskrobaliście?
Niiiiiiiccc odpowiedział zgodny chórek.
Pani profesor Malutka pokazała mi co robiliście. Czy wam nie zdarza się przejęzyczyć?
Dawidzie czy to nie ty ostatnio na apelu zamiast wieniec laurowy powiedziałeś wincent lowy?
Ale pani dyrektor to przecież .
Żadnych ale ! od dzisiaj do końca tygodnia zostajecie za kare pomagać przy zmywaniu na stołówce!
Czy to jest jasne?! Może są jakieś ale?
Nieee odpowiedzieli zwieszając głowy.
A teraz jazda na lekcje i żebym was za takie przewinienia więcej nie widziała, powiedziała pani dyrektor i machnęła swoją różdrzką w ksztaucie metalowej szpilki.
Chłopcy znaleźli się w klasie .
Przepraszamy powiedzieli do nauczycielki, sorry Tomek.
Dobrze siadajcie powiedziała pani Malutka i kontynuowała lekcję.

PO lekcjach Rupert i Hania wybrali się na spacer po szkolnym ogrodzie. Był on naprawdę fantastyczny.
Na wielkim rozłożystym dębie wisiała huśtawka z opony, tuż obok na drugiej gałęzi huśtawka z deseczki. Przyjaciele minęli drzewo i poszli dalej ścieżką. Usiedli na chwilę na ławcę zbudowanej z czekolady, spróbowali jaki ma smak i roześmiani poszli dalej. Na polance siedział ogromny smok a z jego grzbietu fantastycznie zjeżdrzało się.
O raju Rupi popatrz jaka zjeżdrzalnia rewelacja mam ochotę zjechać chodźmy.
Jasne ja też chętnie się przejadę nigdy nie zjeżdrzałem z dinozaura.
Dinozaur był naprawdę imponująco ogromny usiedli obok siebie i z podziwem oglądali okolice siedząc na głowie olbrzyma.
To co jazda krzyknęli i zaczęli zjeżdrzać. po kilku minutach roześmiani byli na dolę.
Ale extra naprawdę super.
Chodź zobaczymy co jest dalej.
Dalej to naprawdę była rewelacja, szli obok siebie podziwiając przepiękne klomby z kwiatów. Były we wszystkich kolorach tęczy. Gdy minęli kwiaty przed wejściem dalej zobaczyli tabliczkę z napisem.
Polana prezentów trzy prezenty dziennie dla ciebie,.
Zaintrygowani weszli na pustą polanę. usiedli na wyczarowanym przez Hanię kocu. Po chwili w ich stronę sfrówał balon z przyczepionym koszyczkiem. Na balonie pisało Rupert. Koszyczek wylądował tuż przed nim. Balon odczepił się i pofrunął dalej a zaskoczony Rupert wyciągnął z koszyczka czekoladową żabę , która przemówiła słodko.
Jeestem żaaba czeekoladoowa sprróbuj może pooluubisz żaabie udkaa.
Oboje roześmiali się rozbawieni. W tym całym zamieszaniu Hania nie zaówarzyła jak przed nią ląduje koszyczek dopiero teraz go zobaczyła.
W koszyczku był prosiaczek gdy Hania go wyjęła wystawił ryjek i powiedział.
Noo daj ryjka złociutka nie wstydź się.
Rozbawieni poszli zwiedzać resztę parku. było tam wesołe miasteczko z karuzelami, straszny dom pełen upiorów oraz labirynt. Byli już trochę zmęczeni więc obiecali sobie , że innym razem zobaczą te atrakcje. Chodźmy trochę odpocząć powiedziała Hania. i poszła w stronę internatu. Rupert chciał jeszcze poduczyć się na jutro więc poszedł do biblioteki.
W bibliotece spotkał Maxa .
Cześć co ty tu robisz spytał Rupert.
Nic ta wstrętna Szpila kazała nam szorować gary a przecież ja mam niezaliczony sprawdzian z czarów muszę trochę poćwiczyć. A ty?
Też chciałem trochę poczytać na jutro . Ok to powodzenia.
A dzięki przyda się. Powiedział Max i wrócił do czytania.
Rupert z przyjemnością odszukał dział ksiąg fantastycznych i zagłębił się w czytaniu książki Pauliny Storczyk-Doniczka pod tytułem Magia,czary puszcza i gigantyczne komary.
Hania cicho zamknęła za sobą drzwi do pokoju i usiadła na sofie, z pokoju obok wyszła Michalina co tam?
W porządku wybraliśmy się na przechadzkę po parku. A tam co tam?
Haśka roześmiała się .
Heh nic mi się nie chce co ty na to żeby jutro urządzić sobie pokojowe wagary i pójść na miasto?
Hmm niezły pomysł to co zakupy?
Jasne powiedziały i przybiły piątki.

Ubrane w normalne ciuchy dziewczęta wsiadły do tramwaju numer 14 , który dowiózł je do rynku. Roześmiane chodziły od sklepu do sklepu i przymierzały ubrania i biżuterię.
Chodźmy zajrzeć w paszczę smoka. Zaproponowała Baśka
Jak to zajrzeć w paszczę smoka? Spytała z niedowierzaniem Hania
No normalnie.
Hokus pokus rower stary zamiast dziewcząt trzy komary.
I zamieniły się w komary .
Chwilkę trwało zanim odnalazły gigantycznego dla nich smoka .
To co zaglądamy w paszczę
?
Jasne!
Pomalutku wleciały w ogromną paszczę smoka, hania przysiadła na jednym gigantycznym zębie.
Uff zmęczyłam się a wy
Też odpowiedziały ledwo dysząc dziewczęta.
O ale co to jest oo tutaj widzicie ten tunel ciekawe dokąd prowadzi.
Kurcze może tam są ukryte jakieś skarby.
Nie wiem czy skarby nic nie widać.
Hokus pokus rogaliki komar znika są świetliki!
To co lecimy spytał świetlik z głosem Baśki.
PPewnie!
Bardzo pomału wfrunęły w wywiercony w zębie tunelik.
Był on bardzo długi i kręty, Kurcze spójrzcie tam jest jakieś wyjście powiedziała Haśka.
Racja widać jakieś światełko jazda!
Kiedy stanęły na skraju przejścia z ich ust wyrwało się przeciągłe,Aaaah
Przecież to bursztynowa komnata! Znalazłyśmy ją znalazłyśmy !
Tak , ale jak się tam dostać z zewnątrz oto jest pytanie.
Rozejrzyjcie się tutaj nie ma żadnych drzwi.
Racja jednak skądś przedostaje się tu światło.
Zamieńmy się w normalnych ludzi i rozejrzyjmy
Hokus bambino zjaw się dziewczyno.
Uła moje kości ależ byłam pokurczona.
Musimy być bardzo ostrożme tutaj mogą kryć się jakieś puapki.
Racja proponuje tak na wszelki wypadek mieć miotłę w ręce.
Bardzo powolutku zaczęły kroczyć po pokoju.
Ale to wszystko piękneeee.
Powiedziały zanim zapadła się pod nimi podłoga.

Categories
Moje opowieści

Rupert Cook i magiczna szkoła latania

Rupert Cook i magiczna szkoła latania
15 letni Rupert mieszkał w Tarnowie razem z ciotką Danką, wujem Leonemich dwoma wstrętnymi synami i babcią . Kuzynowie ponieważ byli starsi dokuczali chłopcu wyśmiewając to że ma dobre stopnie czy głupie imię. Był poniedziałkowy poranek Rupert jak co dnia szykował się do szkoły. W plecaku leżał już strój do lekcji magi książki zeszyty oraz drugie śniadanie. Pośpiesznie dokończył śniadanie, włożył kurtkę i buty i pobiegł na przystanek. Po drodze spotkałHanię Zakrzewską koleżankę z klasy ,którą bardzo lubił.
Cześć Hania
Hej Rupert co u ciebie ,zrobiłeś zadanie z wróżenia?
Tak zrobiłem a ty?
Daj spokój całą noc męczyłam się z tą cholerną kulą i nic w niej nie widziałam
A stukałaś różdżką ?
O masz zapomniałam o tym zupełnie , może zdążę w autobusie coś na szybko wywróżyć mam nadzieje
Jasne chodź wsiadamy. Oboje zajęli miejsca obok siebie i autobus ruszył w stronę szkoły. Szkoła znajdowała się w drugiej części Tarnowa konkretnie na górze świętego Marcina potocznie zwanej marcinką. U zbocza góry można było widzieć w oddali duży budynek szkoły. Po drodze mijali rozległy sad owocowy oraz należący do terenów szkoły park w którym na przerwach obiadowych rzucali się śnieżkami.. z bliska szkoła prezentowała się jeszcze lepiej, cały budynek pomalowany był w zależności od profilu części szkoły. A zatem jedna ściana był to obrazek chmur, deszczu, śniegu burzystych piorunów czy granatowych chmur jak łatwo się domyśleć był to profil o wdzięcznej nazwie Pogodynka. Kolejna ściana budynku była czarna z wielkiim srebrnym księżycem czyli czarno księstwo, trzecia z koleiściiana była granatowa na niej zaś lśniły gwiazdy czyli astronomia nadzwyczajna. Ściana profilu na który chodził Rupert była błękitna na środku zaś widniała różdżka na latającym dywanie. Z pozoru szkoła wyglądała jak każda normalna szkoła niezwykłe były sale do nauki latania czy magi . Do Sali do nauki latania wchodziło się dużymi okrągłymi drzwiami i kto nie wiedział że na progu trzeba zawołać dywan do mnie spadał w dół gdyż sala była głęboka wysoka i szeroka . Drzwi do Sali magi ai czary była ogromną szklaną kulą w której można było ćwiczyć prze różne zaklęcia bez obawy że wydobędą się poza sale i komuś zaszkodzą. Rupert właśnie wbiegał na pi ętro gdy zobaczył ogromny plakat na tablicy ogłoszeń olimpiada Magi główna nagroda Nauka w szkole lotnictwa magicznego w Krakowie. Rupert bez wachania wpisał swoje nazwisko na listę zgłoszeń i ruszył do klasy. Pierwsza lekcja czyli przewidywanie przyszłości było ulubionym szkolnym przedmiotem zarówno Ruperta i Hani . Gdy wszedł do Sali siedziała już w niej nauczycielka
Dzień dobry pani Nowak
Witaj Rupercie powiedziała przeglądając ich kartkówki.
Rupert usiadł w swojej ławce ostatniej w środkowym rzędzie skąd mógł obserwować wszystko . Roześmiał się na widok Franka Drozda który miał na plecach czerwone serce z napisem kocham żmiije pszczółki ule więc wrzucajcie mi je za koszule. Coś ci przyrosło do pleców powiedział rozbawiony Rupert .
Ohh ci cholerni bracia Skarżyńscy powiedział franek i szybko wymówił zaklęcie za pomocą którego pozbył się dowcipu kolegów. Dni Ruperta mijały na nauce, testach, i odliczaniu dni do olimpiady . Chłoppiec marzył by wygrać olimpiadę i zostać jak jego zmarły ojciec Lot magiem.
W przed dzień wyjazdu do Krakowa Rupert pakował swój plecak olimpiada miała trwać 2 dni. W plecaku leżały już szkolne ubranie używane podczas lekcji magi, jakieś ubrania, i gotowe. Następnego dnia wraz z pięćdziesięcionma uczniami ze swojej szkoły wyruszył autokarem do krakowa. Z Tarnowa wyjechali przez mościce z Mościc do Wierzchosławic a tam wjechali na autostradę i w godzinę i 20 minut byli na miejscu. Urząd magi prezentował się imponująco. Wejście napawało strachem i podziwem ponieważ ogromny balkon nad wejściem podtrzymywało 12 złoto zielonych smoków , które bacznie obserwowały wchodzące osoby. Wszyscy uczniowie ruszyli za profesorem Faliszewskim do wejścia. Drzwi otworzyły się same a uczniowie weszli na rozległy holl. Witam serdecznie powiedział siedzący za kontuarem mężczyzna zapraszam państwa do poczekalni tam czeka na państwa posiłek i coś do picia. Wskazał drogę i wszyscy po chwili wchodzili do poczekalni. Przy drzwiach na drążku siedziała papuga która gdy tylko zajęli miejsca powiedziała.
Witam państwa serrrdecznie zapraszam na poczęstunek choć nie będzie tutaj podawany żaden trunek. Wszyscy roześmiali się i z zapałem zabrali się do jedzenia. Gdy się posilili i odpoczęli papuga oznajmiła A teraz proszę pójść za Lokajem on pokoje państwu wskaże i przytarga ciężkie bagaże
W drzwiach jak na komendę pojawił się ubrany w garnitur mężczyzna, Wskazał wszystkim pokoje instruując żeby

przebrali się w stroje oficjalne i za pół godziny czekali w hallu. Rupert dostał pokój numer 212 był to jedno osobowy pokójz łazienką i jeszcze jednym pomieszczeniem, chłopiec postanowił jednak że później zapozna się z tym co gdzie jest. Nałożył czarne spodnie, białą koszulę, kamizelkę oraz płachtę która zakrywała ramiona i opadała na plecy.Po pół godzinie wszyscy zaczęli się zbierać w hallu, miła pani ubrana w czarno złotą sukienkę i zaprowadziła ich na stadion olimpijski, który mieścił się w ogrodzie. Stadion sprawiał fantastyczne wrażenie miał kształt złotej kuli, trybuny były to poukładane rzędami czarne fotele które były oddalone jeden od drugiego w dosyć sporej odległości. Po chwili gong uciszył rozgadaną publiczność i na pulpit wyszedł starszy pan i przemówił :
Witam wszystkich serdecznie dzisiaj czeka na was test pisemny, który sprawdzi wasze umiejętności w zakresie znajomości czarów, znajomości władania różdrzką oraz co najważniejsze znajomości komend które wydaje się latającemu dywanowi. A zatem niech zwycięży najleprzy. Gdy powiedział Niech test rozpocznie się przed każdym wylądował stolik, na nim arkusz testu oraz kałamarz z atramentem i pióro. Test był nie lada wyzwaniem , należało nie tylko znać treść zaklęć ale wiedzieć qw jakich przypadkach i jak należy ich używać,jeśli chodzi o panowanie nad dywanem to Rupert do perfekcji zaznajomił się z wszystkimi komendami, sztuczkami i innymi trikami.Ponieważ test był trudny i męczący do wieczora każdy robił co chciał,. Rupert wybrał się z Hanią na zwiedzanie parku, gdy tak przechadzali się nie spiesznie alejkami Hania spostrzegła że na drzewie siedzi bardzo dziwny ptak .
-Nigdy takiego nie widziałam
-ja też ale jest piękny
– o tak ma śliczny błękitny kolor i czerwony dziobek.
Roześmiali się i pognali na ogromną huśtawkę by pobujać w obłokach. Kiedy usiadło się na huśtawce i wypowiedziało odpowiednie zaklęcie ta wzbijała się w niebo i tam wśród obłoków bujała swym siedziskiem. Nim oboje spostrzegli minęła dobra godzina na rozmowie. Ehh czas wracać na ziemię powiedziała Hania i za pomocą odpowiedniego zaklęcia sprawiła że huśtawka znów była na swoim miejscu. To co gdzie teraz spytał Rupert?
Hm chodźmy już do hotelu dobiega dziewiętnasta a za pół godziny kolacja trzeba się odświeżyć, może przebrać .
Jasne to co idziemy. Niee mam inny pomysł.
Dywan do mnie powiedziała i po chwili już gnali wśród drzew na zielono niebieskim latającym dywanie który miał wyhaftowany napis Hania . Po kilku sekundach byli już w hallu hotelowym i ze śmiechem wchodzili po schodach.
Kolejnego dnia czekały na nich wyniki testu. Okazało się że z tysiąca piszących test tylko sto pięćdziesiąt osób napisało go bezbłędnie. Wśród tych osób byli i Hania i Rupert. Dziś czekała na nich Olimpijski tor latania. O jedynastej stali wszyscy przed bramą Stadionu Lotu i z niecierpliwością czekali na rozpoczęcie się egzaminu. A tor przeszkód nie był wcale łatwy należało przelecieć przez huragan pamiętając o utrzymaniu odpowiedniej wysokości i prędkości. Następnie tor przeszkód w stumilowym lesie. Tu trzeba było wykazać się sprytem i refleksem by móc szybko robić uniki między wystającymi gałęziami drzew. Kolejne i zarazem ostatnie zadanie polegało na wykazaniu si ę znajomością trików . Dzięki którym dywan leci prosto czy trzyma odpowiedni poziom czy nawet odpowiednie ułożenie. Zakończenie olimpiady miało miejsce na stadionie na którym pisali test. Komisja porównywała ich wyniki, osiągnięcia i po godzinie ogłosiła werdykt pierwsze miejsce a zarazem główną nagrodę otrzymują egzekwo Hanna Zakrzewska i Rupert Cook !
Hania i Rupert oszołomieni i szczęśliwi weszli na podest gdzie Dyrektor Krakowskiej Szkoły Lotnictwa Magicznego wręczył im dyplomy, stroje które obowiązywały w jego szkoleoraz złote medale olimpijskie na których były wybite samolot i różdrzka. Tłum przyjaciół zaniósł zwycięzców na rękach aż do pokoi.

Kolejny dzień był niczym spełnienie najskrytrzych marzeń Rupert i Hania wracali do domów szczęśliwi ponieważ już kolejnego dnia mieli zacząć naukę w znanej szkole. Gdy wychodzili z autobusu profesor Faliszewski jeszcze raz uścisnął im dłonie i pogratulował zwycięstwa. Do domu biegli niczym na skrzydłach, na ulicyczerwonej Rupert pobiegł w prawo natomiast Hania w lewo, . Babciu babciu krzyczał już od bramki wymachując medalem. Wzruszona staruszka przytuliła mocno wnuka i pocałowała w czoło . Jestem z ciebie dumna powiedziała.

Kolejny dzień był pełen emocji oto dwoje nastolatków z ogromnymi walizkami stanęli w progu wymarzonej uczelni. Hall prezentował się niezwykle elegancko, czerwony dywan, na wprost rozległy taras, po lewej winda i portiernia natomiast po prawej schody . W czym mmogępomóc spytał siedzący w portierni mężczyzna? Dzień dobry jesteśmy uczniami którzy wygrali wczoraj olimpiadę magi mamy od jutra rozpocząć naukę w szkolę dziś mieliśmy zostać zakwaterowani w internacie.A tak tak zapraszam schodami w górę na pierwsze piętro w pokoju numer 12 tam pani Janiszewska wszystko wam powie. A bagaże zostawcie tutaj w portierce, tu nic im nie grozi a wam sprawniej pójdzie.
Dziękujemy powiedzieli, zostawili bagaże i wbiegli na schody. Nie były to zwyczajne schody zobaczyli dopiero gdy na nie weszli. Na każdym stopniu był namalowany inny obrazek nie mniej jednak każdy wiązał się z profilem szkoły.Pierwsze piętro było bardzo reprezentacyjne tu również leżał czerwony dywan, na wprost schodów były wielkie drewniane drzwi , przed drzwiami po obu ich stronach leżały dwa rottwailerry bacznie obserwujące wchodzące osoby. Hela i Rupert bez wachania odgadli że to gabinet dyrektorski, drzwi pokoju numer 12 również prezentowały się niebywale,Miały piękny Miętowy kolor, oraz 12 kluczy wymalowanych na nich. Rupert zapukał i po chwili drzwi otwoerzyła niska tęgawa pani z dorodną brodawką tuż przy dosyć szpiczastym nosie. Tak słucham spytała miłym głosem.
Dzień dobry mieliśmy dzisiaj zostać zakwaterowani .
A tak, tak zapraszam powiedziała uchylając szerzej drzwi.
Pokój był mały ale wraz z towarzyszącym w nim bałaganem i rozgardiaszem sprawiał wrażenie jeszcze mniejszego.
Zaraz , zaraz gdzie ta karta mówiła przerzucając stos kartek na biurku. O jest, pani Zakrzewska i pan Cook tak?
Tak to my powiedzieli zgodnie.
Och ależ ze mnie zakręcona istota nazywam się Kamila Łuczek miło mi was poznać.
Uścisnęli sobie dłonie i pani Łukacz podała każdemu z nich pęk kluczy.
W każdym pęku są 4 klucze jeden do pokoju, drugi do szafki, trzeci od biblioteczki, która jest częścią pokoju natomiast czwarty od tajemnego przejścia do trzeciej części szkoły. Zapraszam schodami na górę wskażę wam pokoje. Weszli schodami na drugie piętro, Hania dostała dwu osobowy pokój w którym miała mieszkać sama, był on dosyć duży a prowadziły do niego drzwi w kolorze zielonym z tabliczką na której był napis. Pokój damski nie chroniony Mężczyzną wstęp nakazany. Pokój Ruperta był równie duży jednak jedno osoboqwy, drzwi prowadzące do pokoju były Granatowe a tabliczka głosiła pokój wielkiego magika kto się boi niech znika. Rupert przypomniał sobie o walizkach i zbiegł na parter by je odebrać, następnie wjechał windą i taszcząc ciężkie walizki zaniósł Heli jej walizkę a ze swoją wrócił do pokoju. Potylu wrażeniach miał ochotę zdrzemnąć się zamknął więc drzwi od środka i położył się na łóżku.
Kolejny dzień był również pełen wrażeń, oboje zostali wprowadzeni do Sali pełnej uczniów ii przedstawieni przez Dyrektora szkoły jako nowi uczniowie. Rupert usiadł przy wysokim szczupłym rudzielcu natomiast Hania obok czarnowłosej dziewczyny.
Hej jestem Rupert powiedział i wyciągnął dłoń do dryblasa
Cześć miło mi jestem Wiktor .
Do Sali wszedł zgarbiony staruszek z brodą sięgającą kolan ubrany był w granatowy garnitur dźwigał ogromną książkę.
Zasiadł za biurkiem i zaczął sprawdzać obecność. Gdy doszedł do nowicjuszy uważnie im się przypatrzył i powiedział Witam was w szkole jestem profesor Tuszyński miło mi was poznać.
Lekcja była bardzo ciekawa profesor Tuszyński wykładał łacinę. Na przerwie Rupert miał okazję zwiedzić bibliotekę, było to bardzo ciekawe miejsce. Po środku leżały regały z książkami natomiast w różnych miejscach w sali były porozkładane poduchy oraz wygodne wiszące fotele , w których można było sie bujać.
Ciąg dalszy nastąpi

EltenLink