Joanna Szarańska Na tropie miłości 03 Alpaka czułości
Nie będzie tak źle, niech no tylko te małe diablęta wybiorą
raz-dwa, co chcą, i wracamy! – uspokajała się w głowie
i przeczesywała wzrokiem kolejne alejki w poszukiwaniu
bliźniąt. Resztę dnia spędzę na leżaku, czytając swoje
pisemko. Gertruda Miłoszewska z domu Koniuszko nie
pozwoli się ruszyć na krok!
Nagle stanęła jak wryta. Przy wielkiej chłodni z lodami
Sebastian trzymał za nogi Sabinkę, która niemal w całości
zniknęła w zamrażarce.
– Co wy wyprawiacie?! – zagulgotała oburzona staruszka.
Położyła dłoń na ramieniu Sebastiana, aby odciągnąć
chłopca od chłodni, ten odskoczył w bok, puszczając nogi
siostry i… Sabinka z głośnym wrzaskiem wylądowała wśród
mrożonek. Babcia Trudzia spostrzegła, że z głębi sklepu
nadciąga już ku nim zagniewana pracownica, i poczuła
uderzenie gorąca. Sięgnęła ręką do zamrażarki, złapała
Sabinkę za kostkę i pociągnęła z głośnym stęknięciem.
Dziewczynka wyślizgnęła się z chłodziarki, potrząsnęła jasną
czupryną, do której przylgnęło trochę szronu, po czym
podskoczyła i… ponownie zanurkowała w lodach!
Babcia Trudzia osłupiała.
– Cóż ty wyczyniasz, dziecko! – jęknęła, ponownie łapiąc
Sabinkę za kostkę. – W tej chwili puść tę chłodziarkę!
– Wątpię. Oni… oni… tu mają te winogronowe!
– Jakie winogronowe?!
– Lody wodne z winogronowego soku – pouczył staruszkę
Sebastian i oblizał się, prezentując całą długość języka. –
Pyyycha!
– Na litość boską, schowaj ten język, chłopcze, i pomóż mi
wyciągnąć siostrę z zamrażarki.
Gertruda i Sebastian złapali Sabinkę za stopy i wspólnymi
siłami wyciągnęli z chłodziarki. Uczynili to w ostatniej chwili,
bo rozgniewana ekspedientka była dosłownie kilka kroków od
nich, a na domiar złego złapała za jeden z mopów
wyeksponowanych w dużym wiklinowym koszu. Babcia
Trudzia odetchnęła głęboko i uniosła dłoń, aby poprawić
kapelusz opadający na jedno oko.
– Najmocniej panią przep… – Posłała w stronę
nadchodzącej kobiety blady uśmiech. Nie zdążyła dokończyć,
bo na brzegu jej spódnicy zacisnęły się umorusane dziecięce
dłonie.
– Chodu, babciu! – wrzasnęły bliźnięta i rzuciły się do
ucieczki, ciągnąc zdezorientowaną babcię Trudzię między
regały. Starsza pani stęknęła boleśnie, ale posłusznie
podreptała za dziećmi, nerwowo oglądając się przez ramię.
Solennie sobie obiecała, że to ich ostatnia w tym tysiącleciu
wspólna wizyta w sklepie. Przecież jest damą, a nie pierwszą
lepszą podfruwajką, dziko obijającą się o regały i slalomem
omijającą palety wód mineralnych i kapsułek do prania!
Dzieci?! Gdzie one się podziały?! Przecież były tu sekundę
temu!
Nagle uszu babci Trudzi dobiegł radosny okrzyk Sabinki.
– Kręgle! Hip, hip, hurra!
Kręgle w sklepie?
Starą damę dopadło niedobre przeczucie. Szybko podreptała
za głosem dziewczynki i trafiła w sam środek świetnej
zabawy. U wylotu alejki z przetworami i konserwami bliźnięta
namierzyły imponującą piramidę z groszku w puszkach. „Kup
dwa, a trzeci zabierz GRATIS!” – głosiło hasło na brystolu
przyklejonym do ekspozycji. Naprzeciw konstrukcji stał
Sebastian z arbuzem w ramionach. Gertruda poczuła, że serce
w jej piersi fika koziołka.
– Poczekaj… – krzyknęła, wyciągając rękę do chłopca,
jednak jej słowa zginęły w rumorze przewracanych puszek
i piskach zachwyconych bliźniąt. Starszej pani pozostało tylko
ukryć twarz w dłoniach i zapłakać w duchu.
Nic więc dziwnego, że gdy w końcu wyszli na zalaną
słońcem ulicę – po uporządkowaniu rozrzuconego groszku
i uiszczeniu opłaty za pogniecione puszki i zmiażdżone
mrożonki – Gertruda nie wiedziała, jak się nazywa.
3 replies on “Jak starsza dama poszła z dziećmi na zakupy czyli katastrofa”
O nieeee. :d
:D, :D, :D, dzięki za poprawe wieczoru
A mówi się, że dzieci są słotkie. xd