Fragment pochodzi z książki Joanny Szarańskiej Kronika pechowych wypadków niestety nie pamiętam , z której części już dawno ją czytałam a co smaczniejsze kąski zachowałam żeby na bloga wrzucić.
– Bardzo śmieszne! – Obrażona Zojka skrzyżowała ramiona na piersi. – Nie masz pojęcia, jakie to było okropne! Wiedziałam, że nie powinnam się drapać, a równocześnie nie potrafiłam nad tym zapanować. Najgorsze było, gdy zaczęło mnie swędzieć między łopatkami. Miałam ochotę przewrócić się na plecy i pocierać grzbietem o deski podestu!
– Jak Burek, kiedy natrafi na kocie gówno! – wykrzyknęła zachwycona babunia. Zojka zmarszczyła nos i posłała starszej pani urażone spojrzenie.
Tymczasem babunia wyczerpała temat bezpieczeństwa wnuczki i wróciła do rozważań nad humorystycznym aspektem zajścia.
– Bóg mi świadkiem, żem dawno się tak nie ubawiła! Ostatnio chyba na dożynkach, jak się Marian schylił but zawiązać i mu portki na dupsku strzeliły! Żebyś go widziała, jak spierniczał do domu, trzymając się za obydwa półdupki! – rechotała. Zojka posłała staruszce karcące spojrzenie, ale i ona nie mogła opanować rozbawienia na myśl o wuju podtrzymującym trzęsące się pośladki. Po chwili obie zaśmiewały się do łez.